Kobiecy finał w madryckim Magicznym Pudełku zaplanowano na sobotę, Czeszka walczyła w nim prawie trzy godziny z Holenderką Kiki Bertens, wygrała 7:6 (8-6), 4:6, 6:3. Ten sukces dał Kvitovej czwarty tytuł w tym roku, wcześniej podnosiła trofea w St. Petersburgu, Dausze i przed tygodniem u siebie – w Pradze.
Postawa czeskiej mistrzyni to jeden z nielicznych w tym roku przykładów stabilności formy. Większość pań z góry rankingu tak równo grać nie potrafi, ani mistrzyni Australian Open Karolina Woźniacka, ani rankingowy nr 1 – Simona Halep lub nr 3 – Garbine Muguruza.
Także wciąż oglądane z zainteresowaniem powroty Marii Szarapowej i wreszcie mogącej podróżować swobodnie po świecie młodej matki – Wiktorii Azarenki, nie wypadają na miarę oczekiwań. Kontuzję nogi leczy Andżelika Kerber, w kratkę gra nieoczekiwana mistrzyni Roland Garros 2017 Jelena Ostapenko. Zamieszanie trwa.
Korzystają te niżej klasyfikowane, jak Kiki Bertens, która po finale w Madrycie awansuje na 15. miejsce w rankingu WTA, korzysta tenisistka po przejściach, poraniona przez nożownika Petra Kvitova, która pod trenerską ręką Jiriego Vanka radzi sobie dobrze, ostatnio w 13 dni wygrała 11 meczów i w kolejnym wielkim turnieju w Rzymie nie wystąpi, bo musi odpocząć.
Na zagra tam także Serena Williams, choć w stolicy Włoch poznała przyszłego męża Alexisa Ohaniana. Pytania o start Amerykanki w Paryżu i dalszy ciąg kariery słychać coraz częściej. Na razie roztrząsa się sprawę ewentualnego rozstawienia byłej mistrzyni w lipcowym Wimbledonie, zostawiając z boku znacznie bliższy problem występu na kortach im. Rolanda Garrosa bez żadnego sprawdzianu w turnieju. Tyle dobrego dla kibiców Sereny, że jest w Europie, przyjechała z córeczką do Francji i trenuje w akademii Patricka Mouratoglou.