Wpływ koronawirusowej pandemii na byt tenisistek i tenisistów zawodowych jest oczywisty: zawieszenie wielkich i małych turniejów, niepewny czas ich wznowienia, coraz gorsza sytuacja finansowa żyjących z tenisa, zwłaszcza tych, którzy grali na niższych poziomach rozgrywek.
Roger Federer wezwał zatem do połączenia najważniejszych organizacji tenisowych, ATP i WTA, aby lepiej przetrwać trudne czasy, wykorzystać kryzys do stworzenia jednej, bardziej skutecznej organizacji zarządzającej światowym tenisem w wydaniu profesjonalnym.
Postulat Szwajcara miał formę twitterowego wpisu do 12,7 mln śledzących jego konto osób, o treści: „Zastanawiam się – czy ja tylko myślę, że nadszedł czas, aby tenis mężczyzn i kobiet połączył się? Nie mówię o połączeniu rywalizacji na korcie, ale o złączeniu dwóch organów zarządzających (ATP i WTA), które nadzorują profesjonalne cykle mężczyzn i kobiet... To zbyt mylące dla kibiców, gdy w obu tourach istnieją różne systemy rankingowe, różne logo, różne strony internetowe, różne kategorie turniejów. Prawdopodobnie powinno się to stać dawno temu, ale może właśnie teraz nadszedł odpowiedni czas. Możemy wyjść z kryzysu z dwiema osłabionymi organizacjami lub z jedną silniejszą".
Pomysł nie jest całkiem nowy, od kilkunastu lat od czasu do czasu słychać było wśród działaczy i tenisistów podobne propozycje. W 2005 roku taką ideę wspierał m. in. ówczesny szef WTA Larry Scott. Pomysły całościowej, uderzeniowej zmiany w organizacji światowego tenisa mieli też kiedyś John McEnroe i Andre Agassi.