Zatrzymać się i pomyśleć

Zagubiona radość z gry, niejasna przyszłość, poczucie straty – Dominic Thiem powiedział, dlaczego tenis w czasach pandemii jest bolesny i chce zająć się ratowaniem pszczół.

Publikacja: 20.04.2021 21:00

Dominic Thiem: – Tenis stracił dla mnie mnóstwo pięknych cech, wirus zabrał je wszystkie, zostawiają

Dominic Thiem: – Tenis stracił dla mnie mnóstwo pięknych cech, wirus zabrał je wszystkie, zostawiając te złe. W takich okolicznościach trudno grać tydzień po tygodniu

Foto: AFP

Austriak, mistrz US Open 2020 i czwarty tenisista świata, nie gra od kilku tygodni. Sezon zaczął marnie, zagrał dziewięć spotkań, wygrał pięć. Po porażce w połowie marca z Lloydem Harrisem w Dubaju przerwał starty – odwołał swój udział w turniejach w Miami, Monte Carlo i ostatnio w Belgradzie. Może wróci na początku maja w Madrycie.

Długą nieobecność tłumaczył kontuzjami kolan, ale w niedawnej rozmowie z dziennikarzem „Der Standard" powiedział znacznie więcej: przede wszystkim o tym, że koronawirus zabrał cały urok tenisa, odebrał chęć rywalizacji i kazał przewartościować myślenie o sporcie.

Rok 2021 był dla Austriaka jak kolejka górska. Pojechał w styczniu do Australii, próbował się dostosować do warunków, jakie narzuciły sportowcom służby sanitarne i sprostać oczekiwaniom, jakie nakładał na niego wielkoszlemowy tytuł zdobyty jesienią w Nowym Jorku.

Ta walka okazała się jednak dla Thiema zaskakująco trudna. Bańki sanitarne, ciągłe testy czy gra bez publiczności nie tylko zabierały mu przyjemność z rywalizacji, ale też miały widoczny wpływ na formę. Ujawnił, że wpadł w psychiczny dołek już podczas przygotowań do sezonu i wciąż nie jest pewien, czy odnalazł wyjście.

– Tenis stracił dla mnie mnóstwo pięknych cech, wirus zabrał je wszystkie, zostawiając te złe. W takich okolicznościach trudno grać tydzień po tygodniu. Są faceci, którzy mogą to znieść, dla których życie w bańce ma prawdopodobnie zalety, np. Dan Evans lub Aleksander Bublik. Oni w normalnych czasach mają problemy ze skupieniem się na sporcie, więc to dla nich świetne, że koncentrują się teraz wyłącznie na tenisie. Ze mną jest inaczej. W Dubaju było ekstremum: byliśmy zamknięci w hotelu, choć poza nim toczyło się normalne życie. Nas wypuszczano o 21. na pusty stadion. To nie miało nic wspólnego z radością z gry – powiedział Austriak.

Przypomniał także pięciosetowy mecz z Nickiem Kyrgiosem w Melbourne, podczas którego zarządzono przerwę na wyprowadzenie publiczności z trybun w związku z nagłymi obostrzeniami sanitarnymi. – Atmosfera była niesamowita, nawet jeśli ludzie mnie nie wspierali. I nagle wszystko stanęło. Poszedłem do szatni późno w nocy, bo zarządzono ewakuację, jak po ataku nuklearnym. Wygrałem, ale następnego dnia w meczu w upale z Grigorem Dimitrowem już nie dałem rady – wspominał.

Pandemia to niemożność zaplanowania przyszłości, dla kogoś, kto przez 15 lat miał ułożony każdy dzień, tydzień i miesiąc życia, było to trudne do wytrzymania. Dla Thiema, kibica piłki nożnej, mecze bez widzów też straciły sens. Przestał oglądać ulubioną drużynę Chelsea, nie patrzył na Ligę Mistrzów, tak samo jak niechętnie spoglądał na tenis w Monte Carlo.

Austriak wierzy w walkę lekarzy z wirusem, w stopniowy powrót do normalności, ale uznał, że czas zacząć patrzeć na sport i siebie po nowemu. – Przez 15 lat goniłem za wielkim celem, nie patrząc w lewo i prawo. Był tylko tenis. Osiągnąłem sukces w tych dziwnych okolicznościach, ale w pewnym sensie wiele straciłem: życie prywatne, sprawy pozasportowe, poszerzanie horyzontów. Chcę to zmienić – oświadczył.

Przed Austriakiem nowy etap, w którym tytuły w Roland Garros lub igrzyskach nie będą już jedynymi celami. Chce wyrwać się ze startowego kołowrotka.

– Mam zamiar zadbać o naturę, zająć się ratowaniem pszczół, czym przejmowałem się już przedtem – stwierdził, przyznając, że pandemia miała jednak dobrą stronę: pozwoliła mu się zatrzymać i pomyśleć.

Austriak, mistrz US Open 2020 i czwarty tenisista świata, nie gra od kilku tygodni. Sezon zaczął marnie, zagrał dziewięć spotkań, wygrał pięć. Po porażce w połowie marca z Lloydem Harrisem w Dubaju przerwał starty – odwołał swój udział w turniejach w Miami, Monte Carlo i ostatnio w Belgradzie. Może wróci na początku maja w Madrycie.

Długą nieobecność tłumaczył kontuzjami kolan, ale w niedawnej rozmowie z dziennikarzem „Der Standard" powiedział znacznie więcej: przede wszystkim o tym, że koronawirus zabrał cały urok tenisa, odebrał chęć rywalizacji i kazał przewartościować myślenie o sporcie.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Iga Świątek czeka na pierwszy sukces w Hiszpanii. Liderka rankingu zaczyna dziś turniej w Madrycie
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens