Zaczęli w deszczowy poniedziałek, zeszli wtedy z kortu przy stanie 6:3, 0:1 z polskiej strony patrząc. Mecz z ambitnym włoskim kwalifikantem wydawał się kontrolowany przez Polaka, choć trzeba było oddać, że Fabbiano (171. ATP) potrafi dobrze grać na ceglastej mączce, zwłaszcza mocno nasączonej wodą.

We wtorek to Włoch zaczął lepiej powrót do spotkania, jedno przełamanie serwisu Hurkacza wystarczyło, by doprowadził do remisu 6:3, 3:6 i jeszcze starczyło mu rozpędu, by w decydującym secie prowadzić 2:1 z przewagą kolejnego przełamania podania polskiego tenisisty. Stan poważnego zagrożenia Hubert szybko oddalił, ale nerwowe chwile przeżywał niemal do końca spotkania. Nawet gdy prowadził 5:3 i serwował to musiał bronić się przed atakami doświadczonego Włocha.

Wytrzymał, wygrał, trudne przejście z twardych kortów na Florydzie na grząskie korty w księstwie Monaco skończyło się dobrze, ale rację mieli ci, którzy dostrzegali spore wyzwania wobec tej szybkiej zmiany nawierzchni, strefy czasowej i temperatury. Może jednak dobrze, że powitanie z ziemią po sukcesie w Miami było dość długie. Treningów Hurkaczowi trzeba, tym bardziej, że drugim przeciwnikiem nie będzie kwalifikant, tylko Brytyjczyk Daniel Evans (33. ATP), który pokonał finalistę z 2019 roku Serba Dusana Lajovicia 6:3, 6:7 (11-13), 6:2.

Wiadomością dnia stało się wycofanie z turnieju Daniiła Miedwiediewa (2. ATP), który zgłosił, że jest zakażony koronawirusem. W drabince turniejowiej Rosjanina zastąpił „lucky loser" Argentyńczyk Juan Ignacio Londero (94. ATP), który od razu awansował do drugiej rundy.