Znakomicie ogląda się mecze młodego polskiego tenisisty w jednym z najważniejszych turniejów na świecie. Dojrzewanie Huberta Hurkacza przebiega błyskawicznie, w środę w nocy w spotkaniu z mocnym i równie zdolnym rywalem Polak zdał egzamin z odporności psychicznej i umiejętności przełamywania chwil słabości.
Były w tym spotkaniu na korcie nr 3 tenisowego ogrodu w Indian Wells liczne chwile, gdy trzeba było drżeć o wynik Hurkacza z Shapovalovem. Były wpadki serwisowe, konieczność odrabiania strat, liczne gemy wyszarpywane w pocie czoła, ale były też fantastyczne wzloty, akcje pokazowe, no i w końcu zwycięstwo, za które rywal szczerze chwalił Polaka.
Szapovalov był mistrzem Wimbledonu juniorów w 2016 roku. Jest o dwa lata młodszy od Hurkacza, obaj to pokolenie nazywane nowocześnie w ATP World Tour – #NextGen, czyli kolejna generacja młodych i zdolnych. Syn tenisistki (Tessa Szapowałowa była kiedyś wicemistrzynią Związku Radzieckiego i nr 445. w rankingu WTA) i siatkarza Wiktora Szapowałowa, którzy w końcu lat 90. wyemigrowali do Toronto, z dość długim przystankiem w Tel Awiwie, gdzie urodził się Denis.
W ubiegłym roku młody Kanadyjczyk znacznie przyspieszył karierę dzięki dwóm półfinałom dużych turniejów ATP: w Madrycie i Tokio. Potrafił już wygrywać z Milosem Raonicem, Stanem Wawrinką, dzień wcześniej wygrał w Indian Wells z Marinem Ciliciem. Jest od kilku miesięcy w trzeciej dziesiątce rankingu światowego, co stawiało go w roli faworyta.
Nie wygrał, konsekwentny tenis Polaka, nawet jeśli chwilami z usterkami, jest już na tyle dobry, że wystarczył do awansu. – Denis to świetny tenisista, w drugim secie grał rewelacyjnie, musiałem trochę zmienić styl gry i mocniej zaatakować w trzecim. Wiem, że w Polsce kibice mnie oglądają, tu też miałem wsparcie, bardzo za nie dziękuję. Przebyłem przez ostatni rok długą drogę, by zagrać w ćwierćfinale turnieju z cyklu Masters 1000. Myślę, że mam jeszcze rezerwy, to jest dopiero początek drogi, mam sporo rzeczy do poprawy. Zagrać z Federerem? Dla mnie byłaby to niesamowita sprawa – mówił Hubert Hurkacz chwilę po meczu, jeszcze na gorącym kalifornijskim korcie.