Koniec kariery Szarapowej. Odeszła chłodna lwica

Karierę zakończyła Maria Szarapowa – najlepiej reklamowo sformatowana gwiazda sportu.

Publikacja: 27.02.2020 18:55

Koniec kariery Szarapowej. Odeszła chłodna lwica

Foto: shutterstock

W tenisowych szatniach mało kto będzie po niej płakał, bo Rosjanka od dawna patrzyła na rywalki wyniośle, z wysokości swych 188 cm. Świadectwa w tej sprawie są ewidentne – chyba tylko Czeszka Petra Kvitova zdobyła się na kilka ciepłych słów. Tak było zawsze, a dyskwalifikacja za doping sprawiła, że wokół Szarapowej zrobiło się jeszcze chłodniej. Przywileje ze strony organizatorów turniejów, którzy chcieli, by wróciła na specjalnych prawach, po czerwonym dywanie i znów była atrakcją dla widzów ceniących w tenisie głównie blichtr, tylko ten chłód pogłębiły.

Nie znaczy to jednak, że po Szarapowej zostanie w naszej pamięci równie mało jak po pionierce glamour tenisa i jej rodaczce Annie Kurnikowej, która zyskała sławę i miliony, nie wygrywając żadnego turnieju. Porównywać można jedynie słowiańską urodę obu, ale na tym analogie się kończą. Szarapowa na korcie była lwicą, wygrała wiele zaciętych meczów, triumfowała dwukrotnie w Roland Garros, choć często cytowano jej słowa, że na korcie ziemnym czuje się jak krowa na lodzie. Wywalczenie sobie miejsca pod tenisowym słońcem, gdy świeciło ono głównie dla sióstr Williams, też zasługuje na szacunek.

Akurat my powinniśmy zachować po niej nie najgorsze wspomnienia. Polski Związek Tenisowy długo żył z zysków, jakie przyniósł mecz Polska – Rosja, gdy Tauron Arena w Krakowie wypełniła się podczas pojedynku Szarapowej z Agnieszką Radwańską. A sama Radwańska swe największe zwycięstwo i największy w karierze czek też zawdzięcza Rosjance. W turnieju Masters w Singapurze w roku 2015 tylko dwusetowe zwycięstwo pewnej już awansu Szarapowej nad Flavią Pennettą dawało tenisistce z Krakowa awans do półfinału. I Rosjanka wygrała dla Polki, która potem zwyciężyła w finale.

Wizerunek Szarapowej na potrzeby sportowego marketingu stworzył jej amerykański agent Max Eisenbud. Nie pasował do tego po syberyjsku nieokrzesany ojciec Jurij. Gdy córka stała się gwiazdą popkultury, zniknął i nigdy na pierwszy plan nie powrócił.

Od tego momentu widać było, że Szarapowa niczego nie robi spontanicznie, że kolejni reklamodawcy, dzięki którym była przez kilka lat najlepiej zarabiającą kobietą sportu, przejęli kontrolę nad jej życiem. Przyznanie się do używania meldonium było fantastycznie medialnie zorkiestrowaną akcją. Nawet pożegnanie ze sportem nastąpiło w „Vogue" i „Vanity Fair", jakby chciała podkreślić, że jej królestwo od dawna nie jest już ze sportowego świata.

Podzielenie się częścią tego pożegnalnego splendoru z „New York Timesem" wystarczyło, by ten dziennik zamieścił bałwochwalczy tekst, ale bliższe prawdy jest pożegnanie londyńskiego „Guardiana": „Odeszła lodowata królowa budząca więcej respektu niż miłości".

Przesadzają jednak ci, którzy twierdzą, że zostanie po niej głównie jęk. Zostanie więcej i nawet jeśli tenis za nią nie zatęskni, to tenisowemu biznesowi będzie jej bardzo brakowało.

W tenisowych szatniach mało kto będzie po niej płakał, bo Rosjanka od dawna patrzyła na rywalki wyniośle, z wysokości swych 188 cm. Świadectwa w tej sprawie są ewidentne – chyba tylko Czeszka Petra Kvitova zdobyła się na kilka ciepłych słów. Tak było zawsze, a dyskwalifikacja za doping sprawiła, że wokół Szarapowej zrobiło się jeszcze chłodniej. Przywileje ze strony organizatorów turniejów, którzy chcieli, by wróciła na specjalnych prawach, po czerwonym dywanie i znów była atrakcją dla widzów ceniących w tenisie głównie blichtr, tylko ten chłód pogłębiły.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Iga Świątek wygrywa pierwszy mecz w Madrycie. Niespodziewane kłopoty w końcówce
Tenis
Iga Świątek czeka na pierwszy sukces w Hiszpanii. Liderka rankingu zaczyna dziś turniej w Madrycie
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie