Sukces Hernycha jest niewątpliwy, w półfinale 36-letni Czech pokonał 7:6 (7-5), 6:4 Dustina Browna, tenisistę, który w rankingu ATP i w sercach wielu kibiców stoi znacznie wyżej.
Chwalić niespodziewanego finalistę warto także dlatego, że zagra o tytuł we Wrocławiu drugi raz, od pierwszego minęło dwanaście lat, to w tenisie kawał czasu. W 2004 roku przegrał ostatni mecz z Karolem Beckiem, już wtedy uważanym za niespełnioną nadzieję słowackiego tenisa. Beck dziś ma niespełna 34 lata, ale karierę w zasadzie skończył (choć w rankingu jeszcze jest, na 1252 miejscu) i został trenerem. Hernych, choć starszy, gra dalej.
W sobotę świetnie umiał wykorzystać doświadczenie, był spokojny, dobrze biegał po korcie, nie przejmował się żywiołowymi i efektownymi akcjami rywala (było wśród nich zagranie woleja między nogami) i dał radę. – Zagrałem cierpliwie, nie bałem się biegać do siatki i wiedziałem jak mijać przeciwnika. Dustin jest nieobliczalny i niesamowicie utalentowany, tym bardziej cieszę się ze zwycięstwa – powiedział tenisista z Pragi.
Czech zmierzy się z Marco Chiudinellim, który najczęściej przypominał się kibicom, gdy z Rogerem Federerem grał w rozgrywkach Pucharu Davisa. Szwajcar jest tylko o miesiąc młodszy od sławnego kolegi. Był w zwycięskiej drużynie, która w końcu listopada 2014 roku zwyciężyła 3:1 w Lille Francję, choć jak wiele osób pamięta, na kort wówczas nie wyszedł, sprawę wygranej załatwili Federer i Stan Wawrinka.
Formalnie rzecz biorąc, w finale Wrocław Open 2016 zagra jednak zdobywca Pucharu Davisa, solidny szwajcarski rzemieślnik, który w sobotę po dwóch tie-breakach pokonał Konstanina Krawczuka (135. ATP).