W spotkaniu z Włoszką było trochę więcej emocji niż w pierwszym meczu Świątek w Melbourne, ale drżeć o wynik tym razem też nie musieliśmy.
W pierwszym secie przewaga Polki była ogromna, drugi zaczął się od jej prowadzenia 2:0 i dopiero w tym momencie Giorgi zaczęła grać lepiej. Przełamała podanie Świątek, wygrała trzy kolejne gemy, miała szansę nawet na prowadzenie 4:2, ale Iga znów w kluczowym momencie zachowała chłodną głowę i pewnie zwyciężyła.
Jak się okazuje strach przed nieprzewidywalną, strzelającą do wszystkiego, co się rusza, Giorgi miał zbyt wielkie oczy. Mecz z tą samą rywalką, w tej samej fazie Australian Open sprzed dwóch lat przegrany przez Świątek 2:6, 0:6 to już tylko stara kartka z kalendarza.
W trzeciej rundzie przeciwniczką Polki będzie w piątek Francuzka Fiona Ferro (46 WTA), która pokonała rozstawioną z nr 17 Jelenę Rybakinę z Kazachstanu 6:4, 6:4. Iga w pomeczowej wypowiedzi dla wysłannika Polskiego Radia powiedziała, że nie zna Francuzki, nigdy z nią nie rozmawiała i nie ma pojęcia, jak gra, ale liczy, że trener Piotr Sierzputowski dobrze ją do tego meczu przygotuje.
A trener to nietypowy, nie okazuje emocji ponad miarę nawet po zwycięstwach takich jak z Giorgi, nie zapomina o błędach. Dopiero wówczas, gdy powie, co było nie tak, przystępuje do pochwał. I najważniejsze – jest spokojny, podobnie jak Iga przy ważnych piłkach.