Australian Open: Karolina przekonała samą siebie

To się czasem zdarza i potwierdza opinię, że tenis jest grą wyjątkową. Serena Williams prowadziła w trzecim secie z Karoliną Pliskovą 5:1, serwowała i przegrała.

Publikacja: 23.01.2019 17:41

Foto: AFP

To nie pierwszy raz, gdy najlepsza tenisistka ostatnich lat zawodzi w momencie, gdy nikt się tego nie spodziewa. Wystarczy przypomnieć półfinałowy mecz w US Open 2015 z Włoszką Robertą Vinci, gdy bukmacherzy obstawiali zwycięstwo Sereny w stosunku 300:1, a ona przegrała i nie potrafiła tego wyjaśnić.

Straciła wówczas szanse na kalendarzowego Wielkiego Szlema, być może bezpowrotnie, i chyba rację mają ci, którzy twierdzą, że ta porażka została w kościach, a właściwie w głowie Sereny i od tamtej pory bywa postrachem już nie tylko dla rywalek (wygrała później jeszcze Wimbledon 2016 i Australian Open 2017), lecz często w kluczowych momentach także dla siebie.

– W połowie trzeciego seta duchem byłam już w szatni, ona grała tak dobrze, tak agresywnie – mówiła po meczu Pliskova, jakby wciąż nie mogła uwierzyć, że obroniła cztery meczbole i wygrała 6:4, 4:6, 7:5.

W roku 1993 w ćwierćfinale turnieju Roland Garros Argentynka Gabriela Sabatini prowadziła z Amerykanką Mary Jo Fernandez 6:1, 5:1, przegrała i długo nie mogła wrócić do równowagi. Serenie to chyba nie grozi, przynajmniej jeśli wnioskować po tym, jak zachowywała się po porażce. Była spokojna, chłodno analizowała to spotkanie, przekonywała, że przy piłkach meczowych nie zawiodła, wprost przeciwnie, zrobiła co mogła, ale Pliskova grała fantastycznie.

Czeszka, której kibice tenisa często zarzucają, że na korcie jest zimna jak piwo w Ołomuńcu, tym razem w trakcie pościgu za Sereną nie umiała ukryć emocji. Wreszcie mieliśmy okazję usłyszeć jej krzyk i zobaczyć uniesioną w górę pięść.

– Aby wygrać taki mecz, trzeba mieć oczywiście dużo szczęścia, to zdarza się raz, może dwa razy w życiu. Ja zrobiłam wszystko, by w beznadziejnej sytuacji przekonać samą siebie, że warto walczyć – mówiła Pliskova.

Serena Williams turniej Australian Open wygrywała już siedmiokrotnie, na ósmy triumf musi poczekać, podobnie jak na 24. wielkoszlemowe zwycięstwo, co zrównałoby ją z Australijką Margaret Court.

Półfinałową rywalką Pliskovej będzie mistrzyni ostatniego US Open Japonka Naomi Osaka (nr 4) – zwyciężczyni Eliny Switoliny (Ukraina, 6) 6:4, 6:1. Ten mecz oraz drugi półfinał Petra Kvitova (Czechy) – Danielle Collins (USA) w czwartek. Największą atrakcją tego dnia będzie jednak pierwszy półfinałowy pojedynek mężczyzn, w którym spotkają się rewelacyjny Grek Stefanos Tsitsipas i będący w znakomitej formie Rafael Nadal.

W Melbourne nie gra już żaden Polak. Jako ostatni odpadł w ćwierćfinale debla Łukasz Kubot, który ze swym argentyńskim partnerem Horacio Zeballosem przegrał z parą amerykańską Sam Querrey – Ryan Harrison 6:3, 6:7 (5-7), 4:6. Kubot i Zeballos mieli szansę na wygranie meczu, w drugim secie, przy stanie 3:3 przełamali podanie rywali, ale po chwili swego serwisu nie utrzymał Kubot i jak się potem okazało, szansa uciekła i już nie wróciła.

To nie pierwszy raz, gdy najlepsza tenisistka ostatnich lat zawodzi w momencie, gdy nikt się tego nie spodziewa. Wystarczy przypomnieć półfinałowy mecz w US Open 2015 z Włoszką Robertą Vinci, gdy bukmacherzy obstawiali zwycięstwo Sereny w stosunku 300:1, a ona przegrała i nie potrafiła tego wyjaśnić.

Straciła wówczas szanse na kalendarzowego Wielkiego Szlema, być może bezpowrotnie, i chyba rację mają ci, którzy twierdzą, że ta porażka została w kościach, a właściwie w głowie Sereny i od tamtej pory bywa postrachem już nie tylko dla rywalek (wygrała później jeszcze Wimbledon 2016 i Australian Open 2017), lecz często w kluczowych momentach także dla siebie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens
Tenis
Iga Świątek znów przegrywa z Jeleną Rybakiną. Nie będzie kolejnego porsche