Porażka Nadala po meczu, który zaczął się dla niego więcej niż obiecująco (Hiszpan w pierwszym secie objął prowadzenie 5:0), to koniec pewnej epoki. Nie raz i nie dwa przed turniejem wydawało się, że to już kres panowania tenisisty z Majorki, bo jest kontuzjowany, bo Djoković gra lepiej, ale gdy zaczynał się paryski turniej wszystko wracało do normy: wygrywał Nadal. Pojawił się nawet pogląd, że będzie zwyciężał dopóki będzie mógł chodzić. I to się właśnie skończyło, Nadal stracił swą magiczna moc. Djoković wygrał pojedynek pełen intensywnych wymian odbierających oddech obu graczom. To są warunki, w których Nadal zwykle rósł, ale tym razem, to jego rywal  pokazał moc. „To był najlepszy mecz w historii moich startów w Paryżu. Jeżeli chcesz tu pokonać Rafę musisz grać najlepiej jak potrafisz i ja to właśnie zrobiłem” - mówił Djoković. Nadal po porażce powiedział: „Przegrałem, ale życie biegnie dalej”.

Na szczęście gospodarze stanęli na wysokości zadania i porozumieli się z władzami sanitarnymi, które wyjątkowo pozwoliły by publiczność zobaczyła do końca ten fascynujący mecz, pomimo godziny policyjnej zaczynającej się o 23.00. Reakcja była fantastyczna: wdzięczni kibice nawet zaczęli nawet śpiewać „Marsyliankę”.

W sobotę o 15.00 finał singla kobiet Anastazja Pawliuczenkowa - Barbora Krejcikova. Po tym spotkaniu -  finał debla mężczyzn.