Rozstawiony z nr 19 Hurkacz przegrał w Paryżu z Holendrem Botikiem Van De Zandschulpem 7:6 (7:5), 7:6 (7-4), 2:6, 2:6, 4:6. Rywal Polaka ma 25 lat, awansował do turnieju głównego po kwalifikacjach, w rankingu ATP zajmuje 154 miejsce.

Początek meczu zapowiadał kłopoty, ale niekoniecznie nieszczęście. Hurkacz męczył się w dwóch setach, widać było, że brak mu ogrania, popełniał wiele błędów, ale doprowadzał do tie- breaków i je wygrywał. Trzeci set mógł wydawać się kryzysem, który minie, dopiero początek czwartego odebrał nadzieję. Hurkacz zgasł, zaczął grać niestarannie, popełniał wiele niewymuszonych błędów. a w przerwach wyglądał na krzesełku jak pomnik smutku. Przegrywał gema za gemem.  Można było odnieść wrażenie, że ma kłopoty z bieganiem, bo nie zdążał do wielu piłek.

Po przegraniu czwartego seta zniknął na długo w szatni, a gdy przegrał i pierwszego gema w secie piątym, na korcie pojawił się masażysta. Okazało się, że problemem jest prawe przedramię. Potem fachowiec ten wracał jeszcze dwukrotnie, ale jego pomoc nie wystarczyła, by Hurkacz wrócił do życia. W ostatnim gemie Holender prowadził 40:0 i zakończył spotkanie przy drugim meczbolu. Hurkaczowi w czterech startach w Paryżu udało się odnieść tylko jedno zwycięstwo.

Tenisista z Wrocławia po wygraniu w Miami turnieju z cyklu Masters 1000 wiosnę na europejskich kortach ziemnych ma fatalną. Odpadał w drugiej rundzie w Monte Carlo oraz w pierwszej w Madrycie i Rzymie. Po tej ostatniej porażce (krecz z Włochem Lorenzo Muzettim) mówił, że zupełnie stracił moc, jakby odcięło mu prąd. Wrócił do domu, gdzie miał odbudować i siły, i formę. Nie udało się ani jedno, ani drugie.