Był to ósmy mecz tych graczy i trudno było o optymizm, bowiem Polak sześć z tych spotkań przegrał, wszystkie w trzech setach. Początek meczu i tym razem nie dawał wielkich nadziei, Grek przełamał serwis Hurkacza już w inauguracyjnym gemie, potem uczynił to po raz drugi przy stanie 4:2 i pewnie wygrał seta.

Gdy set drugi zaczął się od prowadzenia Tsitsipasa 2:0 i 40:15, można już było popaść w czarną rozpacz. W tym momencie chyba mało kto liczył, ze grecka klątwa zostanie zdjęta właśnie w to czwartkowe popołudnie w Miami.

A tak się stało. Hurkacz wyrównał na 2:2, po chwili pierwszy raz w tym pojedynku objął prowadzenie 3:2 i sprawił, że mecz, który zapowiadał się na wielkie greckie wesele zupełnie się zmienił. Kto wie, czy kluczowego znaczenia dla jego losów nie miał ósmy gem drugiego seta. Hurkacz wygrywał 4:3, Grek serwował i prowadził 40:0, ale przegrał tego gema i po chwili seta. Po tej klęsce Tsitsipas stracił panowanie nad meczem do tego stopnia, że w trzecim secie przy stanie 2:2 znów przegrał swój serwis prowadząc 40:0. To nie był jednak koniec emocji, bo w kolejnym gemie Grek miał break pointy, ale ich nie wykorzystał, a Hurkacz dowiózł przewagę do mety za co należą mu się wielkie brawa. Zakończył pojedynek już przy pierwszym meczbolu serwując nie do obrony.

Półfinałowym rywalem Polaka będzie Amerykanin Sebastian Korda (87 ATP) lub Rosjanin Andriej Rublow (8). Ten półfinał to największy sukces w karierze Hurkacza, który w poprzednich meczach pokonał Denisa Shapovalova i Milosa Raonicia.