Na chłodnym korcie Philippe-Chatrier pierwsze emocje rozpaliła Włoszka. Po nerwowym początku Igi objęła prowadzenie 2:0 potwierdzając przypuszczenia, że łatwo skóry nie sprzeda. Jednak obie panie czuły wagę ćwierćfinału, także Trevisan nie była tą wyjątkowo swobodną dziewczyną z wcześniejszych spotkań.
Polka wyrównała na 3:3. Wzmocniwszy serwis i kierując większość piłek na bekhend rywalki (leworęczny forhend długo wydawał się groźniejszy) doprowadziła do niełatwej wygranej 6:3. Drugi set zaczął się od przełamania serwisu Trevisan. Iga Świątek zaczęła lepiej kontrolować spotkanie, i choć w żadnym gemie nie miała komfortu łatwego zdobywania punktów, nawet przy swoim serwisie musiała niekiedy odrabiać straty, dobrze wybierała chwile i kierunki ataku. Rosła w oczach.
Przy stanie 3:0 dla Polki jeszcze raz trzeba było podziwiać odporność dzielnej Włoszki. Przybyszka z kwalifikacji znów zagroziła Polce, odrobiła część strat, ale po chwili było 4:1 i serwis w ręku Igi. Jeszcze jeden gem, jeszcze jedna radość, 5:1 i można było witać się z sukcesem. Martina Trevisan w kolejnym gemie już nie walczyła tak zajadle, jak wcześniej.
Iga Świątek w najlepszej czwórce turnieju Wielkiego Szlema – dla polskiego tenisa to wyjątkowe święto. Ciąg dalszy nastąpi w czwartek, gdyż na ten dzień wedle ogólnego planu zaplanowano półfinały pań. Jeśli Polka pokona kolejną rewelację, Nadię Podoroską, pierwszą kwalifikantkę w erze otwartego tenisa, która zagra w półfinale Roland Garros, to po 81 latach od osiągnięcia Jadwigi Jędrzejowskiej znów będziemy świętować w stolicy Francji polski finał.
Polka wyjdzie jednak na kort już w środę, by na korcie im. Suzanne Lenglen zagrać z Nicole Melichar ćwierćfinał deblowy przeciw amerykańskiej parze Asia Muhammad i Jessica Pegula (początek: nie przed 14.).