I wciąż być może rację mają ci, którzy twierdzą, że Nadal w Paryżu przegra dopiero wówczas, gdy nie będzie mógł chodzić (okaże się to po niedzielnym finale, przeciwnikiem Nadala będzie Novak Djoković lub Stefanos Tsitsipas). Schwartzman też był ostrożny, bo na pytanie, czy czuje się pewniej po zwycięstwie w Rzymie odpowiedział: „Faworytem nie jestem, wygrałem z Nadalem raz, a przegrałem 10 razy”.

Ale na pociechę dla Argentyńczyka trzeba zauważyć, że wynik jest dla niego okrutny, natomiast gry nie musi się wstydzić. Było w tym meczu wiele wspaniałych akcji, typowych dla wybitnych fachowców od gry na ceglanej mączce, wiele razy wydawało się, że to już koniec wymiany a piłka wracała na drugą stronę siatki jeszcze trudniejsza do odegrania.

Wątpliwości co do tego, jak wypadnie w tym nietypowym jesiennym turnieju, podsycał też sam Nadal  narzekając na nowe piłki i chłód, ale jeszcze raz okazało się, że gdy przyszło do poważnej gry, aż do finału nikt nie odebrał mu nawet seta. Schwartzman miał szansę: w secie trzecim dwukrotnie doganiał Nadala po utracie swego serwisu, w końcu wyrównał, ale w tie-breaku był bezradny.

Nadal w finale Roland Garros nigdy nie przegrał, jeśli wygra w niedzielę, zrówna się z Rogerem Federerem w liczbie wielkoszlemowych zwycięstw (20).