W porównaniu z ubiegłym rokiem będzie ona niższa tylko o 6 procent (zmniejszyła się z rekordowych 57 milionów dolarów do 53,4 mln). Zwycięzca i zwyciężczyni otrzymają po 3 mln  (w ubiegłym roku 3,8). Dla graczy spoza ścisłej czołówki najważniejsze jest to, że odpadający w pierwszej rundzie wciąż dostanie poważne pieniądze - 61 tysięcy dolarów. Tu nie ma spadku, wprost przeciwnie - jest wzrost, bo w ubiegłym roku było to 58 tysięcy.

Wciąż jednak nie wiadomo, czy turniej w drakońskim reżimie sanitarnym w ogóle się odbędzie i kto w nim zechce uczestniczyć. Organizatorzy ogłosili już wprawdzie listę startową (tzw. entry list układaną na podstawie rankingów ATP i WTA), ale wielu graczy zwleka z ostateczną decyzją. Czekają na rozwój sytuacji epidemiologicznej i przede wszystkim przepisy związane z kwarantanną w Europie po powrocie z USA, bo po nowojorskim Wielkim Szlemie w kalendarzu są dwie wielkie imprezy na kortach ziemnych - najpierw turniej w Rzymie a potem Roland Garros.

Wiadomo już, że w Nowym Jorku nie zagrają Roger Federer (wraca do zdrowia po operacji kolana), obrońca tytułu Rafel Nadal i liderka rankingu WTA  Ashleigh Barty (oboje z powodu koronawirusa). Nr 1 w rankingu ATP Novak Djoković jest na liście zgłoszeń, ale to wcale nie oznacza, że już podjął stateczną decyzję, wciąż się waha.

Na podstawie rankingu w US Open w singlu może zagrać piątka Polaków, Hubert Hurkacz (nr 29 ATP) będzie nawet rozstawiony. Oprócz niego zagrać mogą: Kamil Majchrzak (108 ATP), Magda Linette (36 WTA), Iga Świątek (49) i Katarzyna Kawa (125).