Zapowiedzi były interesujące, wdrożenie kazało szerzej otworzyć oczy. Trener Sereny Williams i właściciel znanej akademii przeniósł tenis w nowy wymiar. Bez klasycznego liczenia punktów, gemów i setów, za to z coachingiem (tylko po angielsku), wykorzystaniem zegara oraz wynalazkiem rodem ze strategicznych gier komputerowych: kartami dodatkowych działań, które grający mogą wykorzystać w celu dodatkowych zysków.
Ultimate Tennis Showdown (UTS) to jeden z cyklów turniejowych doraźnie stworzonych dla tenisistów w okresie pandemii. Mouratoglou wykorzystał jednak wolny czas na obmyślenie tenisa na nowo, obiecał radykalne zmiany i słowa dotrzymał.
Ze starymi przepisami nową grę łączą tylko kort i siatka oraz para uczestników z rakietami w dłoniach.
Najważniejszy jest czas – mecz tworzą cztery dziesięciominutowe kwarty (z dwuminutowymi przerwami), niemal jak w NBA. Każda kwarta musi mieć zwycięzcę – tu sprawa jest prosta, kto zdobywa w wymianach więcej punktów (liczonych zwyczajnie: 1, 2, 3…) – wygrywa. Jeśli w kwarcie jest remis, o sukcesie decyduje dodatkowa wymiana, jeden punkt i już.
Nie ma rozgrzewki. Tenisiści serwują naprzemiennie po dwa razy, choć są wyjątki. Mecz wygrywa ten, który wygrał więcej kwart (rozgrywa się wszystkie kwarty, nawet jak jest 3:0). Jeśli po czterech kwartach jest remis 2:2, decyduje „nagła śmierć” – dogrywka, w której zwycięzcą zostaje ten, kto pierwszy zdobywa dwa kolejne punkty.