Federer grał bajecznie, często atakował i jego o połowę młodszy rywal (Shapovalov ma 19 lat) momentami był bezradny i zagubiony, a nie jest to chłopak, którego łatwo onieśmielić. Tylko na początku meczu, zanim mistrz się rozgrzał, Kanadyjczyk mógł mieć nadzieję, że na Hard Rock Stadium w Miami muzyka zagra także dla niego. Jeden z najbardziej utalentowanych graczy swego pokolenia mówił, że od dawna marzył, by spotkać się z Federerem. W Miami to marzenie się spełniło, Shapovalov przegrał, ale nie nie może mieć do siebie żalu, bo pokonał go mistrz w znakomitej formie. „To było trochę nierealne, mieć takiego Federera po drugiej stronie siatki. To najlepszy gracz w historii tenisa, nie ma słabych stron, gdy potrzebne mu jest jakieś uderzenie, po prostu tak gra, robi co chce” - mówił Shapovalov, a na pytanie jakie jest jego najlepsze wspomnienie z tego spotkania, odpowiedział: „Rozgrzewka”.

Federer był dla młodego rywala bardzo wyrozumiały. „Być może dostałem mały bonus za to, że byłem idolem Denisa. Wydawało mi się, że jest on trochę onieśmielony, że chce zagrać aż za dobrze i jego piłki nie odbijały się od rakiety tak jak zwykle. Podobne wrażenie miałem, gdy w roku 2016 pierwszy raz grałem w Rzymie z Alexandrem Zverevem” - powiedział Szwajcar. 

Już wkrótce przekonamy się, czy znakomita forma Federera nie uleci na ziemnych kortach w Europie (pierwszy start - Monte Carlo), na które wraca po długiej przerwie. Ale najpierw niedzielny finał z broniącym w Miami tytułu Amerykaninem Johnem Isnerem. 

Transmisja na jednym ze sportowych kanałów Polsatu.