Mecz rozpoczną w Lille w piątek o 14.00 Chardy i Borna Corić, a potem na kort wejdą Tsonga i Marin Cilić. W sobotę w deblu po stronie gospodarzy zagrają Nicolas Mahut i Pierre - Hugues Herbert a po stronie gości Mate Pavić i Ivan Dodig.

Noah jest w bardzo trudnej sytuacji, Francuzi bronią Pucharu Davisa, a Gael Monfils i Richard Gasquet są kontuzjowani. Tsonga też miał ogromne kłopoty ze zdrowiem, od lutego wygrał tylko jeden mecz, ale Noah uznał, że jest gotowy na pięciosetową walkę. Jednak to bez wątpienia Cilić (nr 7 w rankingu ATP, uczestnik niedawnego turnieju Masters) jest faworytem spotkania, pomimo, że na korcie ziemnym sukcesów nie odnosił (Tsonga to obecnie nr 259). Jeremy Chardy to nr 40 w rankingu ATP, on na nawierzchni ziemnej czuje się o wiele lepiej, ale również trudno uznać go za faworyta w starciu z Borną Coriciem (nr 12 ATP).

Jak z tego widać Francuzi mogą liczyć głównie na daviscupową metafizykę, własną publiczność i charyzmatycznego kapitana Yannicka Noaha. Za nimi stoi też historia - Srebrną Salaterkę zdobywali już 10 razy, a w finałach grali osiemnastokrotnie. Chorwaci w finale byli dwa razy - w roku 2005 wygrali w Bratysławie ze Słowacją i dwa lata temu przegrali z Argentyną w Zagrzebiu.

Pokaz swej niezależności Noah dał już podczas przedmeczowego spotkania drużyn z władzami światowego tenisa Davidem Haggertym (szef Międzynarodowej Federacji Tenisowej - ITF) i prezesem francuskiej federacji Bernardem Giudicellim. W swoim wystąpieniu nie szczędził im złośliwości jako architektom reformy a właściwie pogrzebu Pucharu Davisa. Gdy skończył tenisiści francuscy wstali i bili mu brawo.

To może być ciekawy finał, nie tylko na korcie. Będziemy mogli go obejrzeć w TVP Sport. To świetna wiadomość i mądra decyzja.