21-letni Zverev pierwszy raz jest w półfinale Masters, w ubiegłym roku, w debiutanckim występie nie wyszedł z grupy. W spotkaniu z Isnerem - najgroźniejszą serwisową armatą w cyklu ATP - Niemiec rosyjskiego pochodzenia zaserwował więcej asów (18 - Isner tylko 10). To oznacza, że Federer, który pozbierał się po fatalnym występie w pierwszym meczu (porażka z Kei Nishikorim) nie będzie miał łatwego zadania. W ciągu ostatnich dwóch lat grali ze sobą 5 razy, 3:2 prowadzi Szwajcar, który w ubiegłym roku, po zaciętym spotkaniu pokonał Zvereva w grupowych rozgrywkach Finału ATP Tour, w tej samej hali O2. Ostatni piątkowy mecz Novak Djoković - Marin Cilić nie miał już znaczenia, Chorwat stracił szansę na awans.

Jedno jest pewne - taki układ półfinałów sprawia, że londyńska publiczność, jeśli Zverev i Anderson nie zrobią jej przykrości, może dostać w niedzielę finał marzeń: Federer - Djoković. Serb ma już zapewnione miejsce nr 1 w światowym rankingu na koniec roku, gra od kilku miesięcy znakomicie i to on jest zdecydowanym faworytem Masters. Federer walczy o setne turniejowe zwycięstwo i jeśli mu się to uda w Londynie, trudno wykluczyć, że zabije Big Ben, bo Szwajcara Anglicy wielbią bezgranicznie.