Na największą obok Roberta Lewandowskiego polską gwiazdę zawodowego sportu w tym roku przykro było patrzeć. Nie chodzi tylko o to, że przegrywała, ale o smutek i beznadzieję w oczach i ruchach, o to co w sportowym slangu nazywa się mową ciała.
Radwańska z gwiazdy zachwycającej finezją i techniką, nawet w przegranych meczach, zmieniła się w pszczółkę robotnicę kortów, walczącą o byt w cieniu innych. Z jej otoczenia wysyłano sygnały, że powód sportowego załamania jest banalny - zaczyna brakować zdrowia. To było do przewidzenia: Radwańska w najlepszych latach grała dużo, zwyciężała wysokim kosztem, jej atutem była znakomita defensywa, a mankamentem słaby serwis. To oznacza jedno - trzeba długo pracować na każdy punkt i dużo biegać.