To dopiero druga porażka Nadala na korcie ziemnym od początku 2017 roku (na tej nawierzchni był niepokonany przez 50 setów z rzędu). Poprzednio przegrał w ubiegłym roku w Rzymie, także z Thiemem. Austriak i Hiszpan spotkali się kilka tygodni temu na ceglanej mączce w Monte Carlo i górą był Nadal, który zwyciężył bez problemu 6:0, 6:2.

Nawet jeśli pamiętamy o tym, że Thiem od kilku lat wymieniany jest jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do wygrania wielkoszlemowego turnieju spośród tych, którzy jeszcze tego nie uczynili, nawet jeśli to prawda, że ziemne korty w Madrycie są najszybsze w całym cyklu ATP, a stolica Hiszpanii leży na wysokości blisko 700 m i piłki też lecą tam szybciej, co zmniejsza komfort Nadala, to i tak styl zwycięstwa Thiema budzi zdumienie. Austriak zagrał znakomicie, jego forhend dawał mu ogromną przewagę. Thiem był lepszy w wielu długich wymianach, co sprawiło, że znad głowy Hiszpana zniknęła aureola niezwyciężoności.
Nadal miał swoje szanse, ale ich nie wykorzystał popełniając wiele prostych błędów.

W pierwszym secie Thiem serwował prowadząc 5:4, ale przegrał tego gema i kiedy wydawało się smok z Majorki skoczy mu do gardła, Nadal oddał swoje podane a po chwili seta. W drugim secie Austriak szybko objął prowadzenie po przełamaniu serwisu Nadala. Było 2:1, Hiszpan wyrównał na 3:3 i … nie wygrał w tym meczu już ani jednego gema.

Czy ta porażka ośmieli kolejnych rywali Nadala, czy pozbawi go obezwładniającej rywali pewności siebie? Przekonamy się wkrótce w Rzymie, a potem podczas wielkoszlemowego turnieju Roland Garros. Dziś wiadomo tylko jedno: w poniedziałek na pierwsze miejsce w rankingu ATP wróci Roger Federer, który na kortach ziemnych w tym roku nie gra wcale.

W pierwszym piątkowym ćwierćfinale Kevin Anderson (RPA) pokonał Dusana Lajovicia (Serbia) 7:6 (7-3), 3:6, 6:3.