Korespondencja z Londynu

Jeśli ktoś nie ufa komputerowym klasyfikacjom i miał wątpliwości, kto jest najlepszym deblem mijającego roku, po dwóch meczach Polaka i Brazylijczyka w Londynie powinien dać się przekonać, że to Kubot i Melo nadają ton w tej odzyskującej szacunek tenisowej konkurencji. Dwie wygrane bez straty seta zapewniły im miejsce w sobotnim półfinale, bez względu na wynik ostatniego meczu w grupie (w piątek z parą Jamie Murray – Bruno Soares).

W środę w hali O2 kibic z biało-czerwonym szalikiem przed pierwszą piłką meczu krzyknął „Łukasz, dawaj” i Kubot go posłuchał. Zaczął znakomicie, Melo rozkręcał się wolniej, ale pod koniec spotkania grał już perfekcyjnie. Polsko-brazylijska para ani przez moment nie była zagrożona, przy jej serwisie nie było żadnych decydujących piłek, Kubot i Melo zmierzali prosto do mety. Mogli nawet wygrać łatwiej, gdyż w drugim secie przy serwisie amerykańskich bliźniaków dwukrotnie prowadzili 40:0 i wykorzystali dopiero drugą z tych okazji (i to przy stanie 40:40), obejmując prowadzenie 4:3. Po tej wygranej piłce mecz właściwie się skończył. Weterani z Kalifornii (w kwietniu skończą po 40 lat) wywiesili białą flagę. Najlepszy debel w historii, zwycięzcy 16 turniejów wielkoszlemowych i czterech turniejów Masters, zachowali techniczne atuty, lecz stracili przede wszystkim szybkość i dlatego już nie wygrywają, a w tym roku w Londynie rozstawieni są z dopiero z nr. 5 (Kubot i Melo to nr 1). Choć debel to gra dla dojrzałych mężczyzn, czas braci chyba mija, wycofali się już z reprezentacji USA w Pucharze Davisa.

– Ostatnie zwycięstwo w Paryżu bardzo nam pomogło, jeśli chodzi o pewność. Oczywiście bardzo chcieliśmy być nr. 1 na koniec roku, a teraz, gdy to się udało, cieszymy się, że z gry w Londynie. Ważne było to, że w meczu z braćmi Bryan wykorzystaliśmy już pierwszą szansę na przełamanie ich serwisu, a Marcelo w końcówce pokazał, że nieprzypadkowo jest liderem rankingu deblistów. Rozumiemy się dobrze, może dlatego, że często dochodzi między nami może nie do spięć, ale do poważnych rozmów i dzięki temu idziemy do przodu. Marcelo to superczłowiek, bardzo wyluzowany, w przeciwieństwie do mnie. Oglądamy wiele spotkań, tu w Londynie także singlowych. Marcelo jest dobrym kolegą Saszy Zwierewa, z nim też spędza dużo czasu. Naszym atutem jest to, że z par obecnych w Finale ATP Tour graliśmy już ze wszystkimi oprócz Francuzów (Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut – red.) – mówił po zwycięstwie Kubot.

W singlu w środę do półfinału awansował Bułgar Grigor Dimitrow, który upokorzył Davida Goffina 6:0, 6:2. Belg wygląda na gracza, któremu w baku nie zostało już prawie nic, a musi dojechać do celu, którym wcale nie jest ten turniej, lecz finał Pucharu Davisa z Francją w następny weekend w Lille.