Od 40 lat jest na scenie, zaczęła pracę na II roku studiów współpracą z Barbarą Sass-Zdort, która zaproponowała jej rolę w monodramie. – Im dłużej pracuje się w zawodzie, tym większą czuje się odpowiedzialność – ocenia dzisiaj aktorka tamtą swoją niefrasobliwość, gdy przyjmowała rolę.
Przed kamerami telewizyjnym opowie też o pracy z Adamem Hanuszkiewiczem w Teatrze Narodowym i o tym jak cierpła jej skóra, gdy miała improwizować przed kolegami. Także o tym, jak bardzo jest mu wdzięczna, za rozumienie trudnych stanów duszy...
– Olbrzymia wszechstronność, zarówno artystyczna, jak i po prostu ludzka – ocenia reżyser Janusz Zaorski. A Małgorzata Zajączkowska odpowiada: – Był reżyserem, który po moim powrocie do Polski zaproponował mi rolę w pierwszych moich miesiącach po wieloletnim pobycie w USA.
Aktorka opowiada ciekawie o swoim życiu zawodowym w tamtym czasie i o tym, jakim obciążeniem jest dla cudzoziemca akcent pozbawiający wielu propozycji występów. Jednak powrotu do kraju nigdy nie żałowała.
– Genialna aktorka – mówi Marcin Bortkiewicz, reżyser „Nocy Walpurgi", w którym ona zagrała główną rolę. – I do tego bardzo skromna osoba.