Film, który ma być tak ważną lekcją historii zobowiązuje szczególnie.
Zamysłem realizatorów było chronologiczne przypomnienie wydarzeń, które doprowadziły do odzyskania przez Polskę niepodległości, czyli jest to półtoragodzinny opowieść, która – jak chcą autorzy – stawia pytanie „jak to się stało, że politycy tak różnych przekonaniach społecznych i wizjach politycznych spełnili marzenia o niepodległości pięciu pokoleń Polaków?”. Jej ojcowie zostają wskazani na początku w osobach: Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Paderewskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Daszyńskiego, Wojciecha Korfantego, Józefa Hallera. A że historia nasza nieprosta, to opowieść o jej meandrach wymaga szczególnych umiejętności.
Realizację dokumentu powierzono Krzysztofowi Talczewskiemu – w latach 80. emigrantowi do Francji, a po powrocie – w latach 2004-2006 – szefowi redakcji dokumentu w TVP, od 2006 roku – ekspertowi PISF. On film wyreżyserował i jest jego współscenarzystą – obok Mirosława Borka. Zadanie to tym trudniejsze, że film pomyślany został jako gęsty historyczny wykład, w którym obraz dopełniony z kilkunastu polityków, pisarzy i twórców ma go zilustrować.
Autorami komentarza do „Niepodległości” są Mirosław Bork oraz prof. Grzegorz Nowik, który jest też jednym z dwóch konsultantów historycznych obrazu. Warto tu dodać, że konsultantów ds. mundurów i militariów było przy tym filmie pięciu.
„Możemy to wszystko opowiedzieć dzięki odnalezieniu unikalnych materiałów filmowych” – wyjaśniają w początkowym komentarzu twórcy „Niepodległości”. Jednak, by dowiedzieć się skąd owe materiały pochodzą, trzeba dotrwać do napisów końcowych, bo żadne umieszczone w filmie archiwalia nie są opatrzone metryczką. Wiele z nich trwa zaledwie kilka sekund, a ich rola została ograniczona do zobrazowania tego, co słyszą widzowie (oprócz archiwaliów są jeszcze animowane mapy pokazujące zmieniające się granice). Fakt, że tak precyzyjnie udało się znaleźć odpowiednik ilustracyjny do spotkań polityków, do wielkich wydarzeń, także tych z pól bitew i oraz do dni powszednich z lat 1914-1923, do których odnoszą się twórcy, trzeba przyjąć na wiarę. Słabnie ona nieco, gdy ogląda się, na przykład scenę, w której mowa o oficjelach wchodzących do warszawskiej Cytadeli, al budynku jednak nie widać…