Kiedy w 2007 roku Sibiu zostało Europejską Stolicą Kultury, Silviu Purcarete z zespołem Teatru Narodowego przygotował „Fausta", którego uznano za kamień milowy w historii rumuńskiego teatru. Pisano zresztą, że to więcej niż spektakl teatralny.
Przedstawienie szalone, przygotowane z rozmachem, z udziałem niemal setki aktorów, poruszało do głębi. I była to opowieść ponadczasowa, ale jak zwykle u tego reżysera – mocno osadzona w naszej epoce, w świecie błyskotek zastępujących prawdziwe wartości. Purcarete lubi sięgać po światową klasykę. Ma w dorobku słynne dramaty, a także opery. Ceni rozmach, ale potrafi też przygotować rzeczy bardzo kameralne.
O klasie rumuńskiego reżysera widzowie Festiwalu Szekspirowskiego mogli się przekonać już kilkakrotnie. Na jednej z pierwszych edycji pojawił się jego „Tytus Andronikus". W monumentalnym widowisku artysta odniósł się do absurdalnej dyktatury Nicolae Ceausescu.
Potem przywiózł magiczną inscenizację „Wieczoru trzech króli". Baśniową Ilirię umieścił w starej bibliotece, gdzie wieczorem postacie opisywane w od lat gromadzonych księgach nagle ożywały. Reżyser nie wierzył jednak w szczęśliwe zakończenie szekspirowskiej opowieści, odczuwało się wyraźnie, że nad bohaterami zaczyna się zbierać burza.
Każdy spektakl tego reżysera jest w jakimś sensie opowieścią o tęsknocie. Za wolnością, za życiem, które się roztrwoniło, za lepszym światem. Pokazywana w tym roku w Gdańsku jedna z najbardziej romantycznych komedii Szekspira – „Sen nocy letniej" – podszyta jest strachem.