Do pokoju wchodzą politycy PiS, PO, Nowoczesnej i Kukiz'15. Lotte van den Berg, holenderska reżyserka teatralna i kuratorka tegorocznego Malta Festival, autorka projektu „Rozmowa bez słów", zgodnie z tytułem i wybraną konwencją powiadamia uczestników eksperymentu, że będą przebywać razem w jednym pomieszczeniu przez cztery godziny. Nie mogą rozmawiać, gestykulować, tylko przebywać ze sobą i patrzeć na siebie.
Po prezentacji innego spektaklu Van den Berg, „Wasteland", strach pomyśleć, co się będzie działo. Projekt zainspirowany „Hańbą" Coetzeego, grany również bez słów w plenerze podpoznańskiej łąki, pokazał bowiem pierwotne okrucieństwo człowieka, ludzką dżunglę. Każdy, kto wyszedł z lasu i spotykał na swojej drodze drugiego człowieka, mógł bowiem okazać się mordercą albo gwałcicielem. Uśmiech był tylko grą pozorów, uwerturą agresji, która kończyła się śmiercią.
Napięcie i trema
Podczas „Rozmowy bez słów" też było nerwowo, panowało napięcie przemieszane z tremą. Jednak po drugiej godzinie groźne miny ustąpiły bardziej przyjaznym zachowaniom. Pojawiły się kurtuazyjne gesty, częstowanie się wodą i figami. A po trzeciej godzinie wrogowie wyzwolili się z syndromu Kaina.
Takie political fiction snułem sobie, uczestnicząc w eksperymencie holenderskiej artystki na poznańskiej Malcie. Projekt unaocznia główny problem występujący nie tylko w Polsce. Reżyserka dowodzi, że konflikty częściej dominują w społeczeństwach, które są rozbite na niekomunikujące się grupy, żyjące na odległych od siebie wyspach lub za kratami zamkniętych osiedli. Tak rodzi się obcość, niechęć, a wreszcie agresja. Przebywając w miejscach wspólnych tylko przez chwilę, można sobie pozwolić na obcość, bo wspólna przestrzeń zbliża i nawet jeśli nie używamy słów, nawet jeśli nie mamy wspólnego języka, komunikujemy się w pozawerbalny sposób gestem, uśmiechem, spojrzeniem w oczy. Tworzy się więź nienaznaczona słowną przemocą.
Poznański eksperyment nie jest artystycznym konceptem. Lotte van den Berg zaczerpnęła inspirację z „leżących" zgromadzeń nowozelandzkich Maorysów. Spotykają się w przestrzeni wspólnej, kładą na ziemi i opowiadają historie. Pozycja leżąca uspokaja, nie wprowadza aury przypadkowego spotkania i tymczasowości. Nie prowokuje ucieczki. Inny wzór do przemyśleń stanowi coroczne spotkanie Inuitów. Przywódcy plemienia mają w zwyczaju spędzać czas w jednej przestrzeni, w milczeniu. Wówczas codzienne maski i język, który też stanowi rodzaj zasłony, nie przeszkadzają w stworzeniu dobrej aury i przepływie pozytywnej energii między ludźmi.