Powieść Olgi Tokarczuk imponuje literackim rozmachem, wielością poziomów interpretacji. Autorka czerpie z tradycji powieści historycznej, XVIII-wieczne realia prezentuje z dbałością o szczegóły. Misternie tka obraz dawnej Polski, tygla kultur i religii, gdzie funkcjonowały w zgodzie chrześcijaństwo, judaizm i islam.
Ewelina Marciniak, inscenizując „Księgi Jakubowe", zabrała widzów w podróż pełną magii. To opowieść o Rzeczypospolitej dalekiej od sienkiewiczowskiej wizji ku pokrzepieniu serc.
W spektaklu o księgach kontrowersyjnego proroka Jakuba mamy przeciwstawienie dwóch postaw: cynika i idealisty. Pierwszym jest Jakub Frank, dla jednych prorok i mesjasz, dla innych hoch- sztapler, ciągle zmieniający wiarę i przekonania. Był żydem, katolikiem, muzułmaninem i prawosławnym. Obsadzając w tej roli Wojciecha Niemczyka, reżyserka chciała go pokazać jako człowieka bez właściwości. A tacy potrafią porwać tłumy – spójrzmy na dzisiejszych polityków.
Przeciwieństwem Franka jest ksiądz Benedykt Chmielowski, autor pierwszej polskiej encyklopedii – „Nowych Aten". To idealista wierzący w siłę oświecenia, duchowość religii oraz posłannictwo dla drugiego człowieka. W tej roli debiutuje na scenie Powszechnego Julian Świeżewski.
Ciekawe, pełnokrwiste postacie stworzyli także Dobromir Dymecki i Bartosz Porczyk. Pierwszy w roli rabina Nachmana, drugi jako awanturnik Moliwda znakomicie porusza się na granicy pastiszu. Jego zaprzeczeniem jest dość toporny biskup Dembowski (Mateusz Łasowski).