Wraca sprawa Gorgonowej

W Starym Teatrze spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina o słynnym procesie w II Rzeczypospolitej.

Aktualizacja: 24.03.2015 06:36 Publikacja: 23.03.2015 20:21

Foto: Teatr Stary

Proces poszlakowy Rity Gorgonowej, posądzonej o zamordowanie w sylwestra 1931 roku nieformalnej pasierbicy Lusi, był najbardziej spektakularną sprawą sądową dwudziestolecia międzywojennego. Media wykreowały sądowy thriller w amerykańskim stylu. Elektryzowały sensacjami, podobnie jak podczas niedawnych wydarzeń związanych z Katarzyną W. z Sosnowca.

Sprawiedliwość


Sprawa Gorgonowej została upolityczniona przez prokuraturę. Z aktu oskarżenia Chorwatki uczyniła pretekst do ksenofobicznej krucjaty pod hasłem obrony polskiego państwa i rodzin zagrożonych przez cudzoziemców.

Irena Krzywicka, Stanisława Przybyszewska, Tadeusz Boy-Żeleński bronili oskarżonej, tworząc kanony lewicowej myśli, feminizmu. O procesie w 1977 roku film nakręcił Janusz Majewski. Grali Ewa Dałkowska, Roman Wilhelmi i Aleksander Bardini.

– Do pracy nad spektaklem zainspirowała mnie najpierw informacja o nieznanych powojennych losach Rity oraz o nigdy nieodnalezionym miejscu jej pochówku – mówi reżyser Wiktor Rubin. – Kiedy w 1939 roku objęta amnestią opuszcza więzienie w Bydgoszczy, urywa się po niej ślad.

– Sprawą Gorgonowej zainteresowałam się dlatego, że nie wiadomo, czy była winna. Nie ma stuprocentowego dowodu, że zabiła pasierbicę. Jej winę starano się udowodnić na podstawie poszlak, a śledztwo pełne było błędów i prawdopodobnie nadużyć – dodaje autorka Jolanta Janiczak. – Nie przebadano choćby kału, jaki znaleziono obok drzwi do pokoju zamordowanej, nie zabezpieczono innych śladów. Od początku starano się wskazać winną na podstawie domysłów, pomówień, nastrojów społecznych. Ta liczba niewiadomych jest podstawą dla fantazji o wydarzeniach, które w teatrze staramy się powołać do życia. Sprawa Gorgonowej zachęca też do redefiniowania pojęcia sprawiedliwości, inspiruje do pytania o znaczenie prawdy.

Twórcy spektaklu w Starym Teatrze w Krakowie, w tym scenograf Michał Korchowiec, autorka wideo Hanna Maciąg i Marta Ścisłowicz grająca Gorgonową, wyruszyli jej śladami do Chorwacji.

– 7 marca, dokładnie w 114. urodziny Gorgonowej, na wyspie Zlarin, domniemanym miejscu jej urodzin, postawiliśmy na cmentarzu tablicę pamiątkową – mówi Jolanta Janiczak. – Nie mieliśmy na to pozwolenia i dwa dni później namierzyła nas policja. Kiedy jednak opowiedzieliśmy tragiczną historię Gorgonowej, jej córki, która przez całe życie starała się odnaleźć jakiś ślad matki, prezydent wyspy i policja postanowili nam pomóc. Znaleźliśmy lepsze miejsce dla pomnika na miejscowym cmentarzu tuż obok kościoła.

– Poszła w ruch Wikipedia, sprawdzono, kim była Gorgonowa – dodaje Wiktor Rubin. – Policjanci nie mogli uwierzyć, że jechaliśmy na wyspę podczas sztormu aż 16 godzin, żeby upamiętnić ich rodaczkę. Teraz jesteśmy z nimi w kontakcie, starają się nam pomóc w ustaleniu faktycznego miejsca urodzenia Gorgonowej – mówi Wiktor Rubin.

Hipnotyzer

Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin, laureaci Paszportu „Polityki" za „Carycę Katarzynę", nie pierwszy raz portretują kobietę wzbudzającą silne kontrowersje.

– Gorgonowa wywołuje wiele skojarzeń – mówi Wiktor Rubin. – Nazwisko kojarzy się z Gorgonami, mitologicznymi meduzami. Kto na nie patrzy, zamienia się w kamień. Historia przywołuje też mit Medei, która targnęła się na swoje dzieci, dotknięta zdradą Jazona, gdy on chciał ułożyć sobie życie z młodszą kobietą.

Gorgonowa została życiową partnerką lwowskiego architekta Henryka Zaremby, kiedy jego żona trafiła do szpitala psychiatrycznego. Miała się zająć dwójką dzieci inżyniera. Wkrótce przyszła na świat ich córka. Z czasem Zaremba zaczął romansować z młodą sekretarką, zamierzał rozstać się z Ritą. W więzieniu urodziła drugą córkę, której Zaremba nigdy nie uznał.

– Nasza sceniczna fantazja nawiązuje do wizji lokalnej, zarówno w strukturze spektaklu, jak i w przestrzeni scenicznej – mówi Jolanta Janiczak. – W ostatnim rzędzie widowni zasiądą aktor grający sędziego, a także ławnicy, którymi będą autentyczne osoby skazane prawomocnym wyrokiem. Nad widzami zawiśnie ogromny ekran nawiązujący do planu willi Zaremby, który wisiał na sali sądowej nad głowami obserwatorów. Byli wśród nich między innymi Stanisława Przybyszewska i amerykańscy producenci szukający materiału na film.

Najważniejszą kwestią jest jednak podjęcie takich kwestii jak poszukiwanie prawdy i odpowiedź na pytanie, czy odkrywanie kolejnych warstw psychiki i fizyczności człowieka nie kończy się z jednej strony pustką, a z drugiej – grzebaniem w kale. Dosłownie. Kał był przy łóżku zamordowanej, na futrze Gorgonowej i ubraniu Zaremby.

– W książce Olbrachta opisującej proces najczęściej padającym słowem jest „kał". Zastanawiam się, czy takie bezwzględne dociekanie prawdy nie niesie ze sobą zniszczenia, upokorzenia, ulegania obsesjom, podejrzeniom – mówi Wiktor Rubin. – Morderstwo, ale też publiczny proces okraszony sensacją odbił się na wszystkich członkach rodziny. Stanisław, brat Lusi, główny świadek, zginął w Tatrach nad Czarnym Stawem dokładnie pięć lat po zamordowaniu siostry. Może instynktownie szukał śmierci. Z piętnem odrzucania zmagały się przez całe życie dzieci Gorgonowej, nazywane Gorgonichami.

W Starym Teatrze Gorgonową zagra Marta Ścisłowicz, Zarembę – Juliusz Chrząstowski, Lusię – Jaśmina Polak, Stasia – Krzysztof Zarzecki. W spektaklu weźmie też udział autentyczny hipnotyzer. Marta Ścisłowicz jest znakomitym medium.

Proces poszlakowy Rity Gorgonowej, posądzonej o zamordowanie w sylwestra 1931 roku nieformalnej pasierbicy Lusi, był najbardziej spektakularną sprawą sądową dwudziestolecia międzywojennego. Media wykreowały sądowy thriller w amerykańskim stylu. Elektryzowały sensacjami, podobnie jak podczas niedawnych wydarzeń związanych z Katarzyną W. z Sosnowca.

Sprawiedliwość


Sprawa Gorgonowej została upolityczniona przez prokuraturę. Z aktu oskarżenia Chorwatki uczyniła pretekst do ksenofobicznej krucjaty pod hasłem obrony polskiego państwa i rodzin zagrożonych przez cudzoziemców.

Irena Krzywicka, Stanisława Przybyszewska, Tadeusz Boy-Żeleński bronili oskarżonej, tworząc kanony lewicowej myśli, feminizmu. O procesie w 1977 roku film nakręcił Janusz Majewski. Grali Ewa Dałkowska, Roman Wilhelmi i Aleksander Bardini.

– Do pracy nad spektaklem zainspirowała mnie najpierw informacja o nieznanych powojennych losach Rity oraz o nigdy nieodnalezionym miejscu jej pochówku – mówi reżyser Wiktor Rubin. – Kiedy w 1939 roku objęta amnestią opuszcza więzienie w Bydgoszczy, urywa się po niej ślad.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Teatr
Kamienica świętuje 15. urodziny!
Teatr
„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa
Teatr
Nie żyje Alicja Pawlicka. Aktorka miała 90 lat
Teatr
Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
Teatr
Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą