William Wharton zdobył światową sławę powieścią „Ptasiek". Ta opowieść o przyjaźni i marzeniach, o miłości i wojnie, o szaleństwie i pięknie, rozsławiła jego nazwisko dzięki znakomitej ekranizacji Alana Parkera. Wtedy też ten amerykański psycholog, malarz i pisarz stał się uosobieniem artysty, któremu szczególnie bliski jest temat ludzi wyobcowanych, spychanych na margines w tzw. normalnym społeczeństwie.
Takie postacie – Mirabelle i Jacka – spotykamy w innej powieści Williama Whartona „Spóźnieni kochankowie". Ten utwór przed kilku laty zachwycił Jana Peszka do tego stopnia, że zapragnął wystąpić w jego teatralnej adaptacji. Za partnerkę wymarzył sobie Annę Polony. Ikona Starego Teatru uzależniła wszystko od dobrej adaptacji. Tej ostatniej podjął się syn Jana Peszka, aktor Błażej. A teraz pojawiła się świetna okazja, którą jest jubileusz Anny Polony, by zrealizować projekt.
Przedstawienie w Małopolskim Ogrodzie Sztuk – nowej scenie krakowskiego Teatru im. Słowackiego ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Zacznę od uznania dla reżysera, któremu udało się opanować tak silne osobowości, jak Anna Polony i Jan Peszek.
Spektakl pomyślany został przede wszystkim jako prezent dla Anny Polony na jej 80. urodziny i ona rzeczywiście jest tu pierwszą gwiazdą. Dla wszystkich, którzy mają ją w pamięci jako teatralną heroinę lub aktorkę także charakterystyczną, kolejne jej wcielenie stanowi spore zaskoczenie.
Mirabelle jest postacią liryczną, ale ów liryzm Anna Polony kontroluje, by nie stał się zanadto sentymentalny. A o to nietrudno, gdyż gra niewidomą kobietę w jesieni życia, która codziennie przemierza ulice Paryża. Od kiedy straciła wzrok, łatwiej jej nawiązać kontakt z gołębiami niż ludźmi. I oto, idąc przez park, wpada na ekscentrycznego kloszarda Jacka (Jan Peszek). Zaczyna się od ciekawości, która przechodzi we wzajemną fascynację i miłość.