Andrzej Wajda i jego sukcesy teatralne

Sukcesy Andrzeja Wajda brały się również z teatru, gdzie genialnie interpretował Dostojewskiego i Wyspiańskiego.

Publikacja: 10.10.2016 10:27

Andrzej Wajda

Andrzej Wajda

Foto: PAP/ Adam Warżawa

Wspaniale dobrane obsady Wajdowskich filmów brały się również z pracy w teatrze. Na wiele lat przed dzisiejszymi eksperymentami, pracował w nieszablonowy sposób opierając się na improwizacji.

Ewangeliczne wieprze

Największym teatralnym osiągnięciem reżysera była trylogia oparta na arcydziełach Dostojewskiego w Starym Teatrze.

„Biesy” (1974) przeszły do historii również dzięki kreacji Jana Nowickiego w roli Stawrogina, który zagrał rewolucyjnego ideologa i zło wcielone, niszczące wokół wszystko. Rolę Wierchowieńskiego kreowali najpierw Wojciech Pszoniak a potem Jerzy Stuhr. Ze sceny biła porażająca prawda o skutkach zasady, że cel uświęca środki. Reżyser uważał spektakl Starego Teatru za najważniejsze przedstawienie w swoim dorobku. Jednocześnie nie krył chaosu, w jakim powstało, gdy starał się weryfikować kanoniczną adaptację Alberta Camusa z literackim oryginałem. To wtedy Jan Nowicki zapytany przez Krystynę Zachwatowicz, dlaczego nie uczy się tekstu - odpowiedział, że zrobi to kiedy reżyser nauczy się reżyserować. „Moim prawdziwym oparciem w tej pracy i medium, przez które starałem się narzucić innym aktorom gwałtowność i ekspresję stał się Wojtek Pszoniak” – pisał Wajda w „Dostojewskim – teatrze sumienia”. Aktorzy mieli grać ewangeliczne wieprze, które tratując się, biegną w przepaść. Po latach trzeba dodać, że praca z niegotową adaptacją jest dziś normą, która angażuje aktorów do zdwojonego udziału.

Inspirację „Biesów” stanowiła poezja Aleksandra Puszkina oraz – dla warstwy wizualnej - „Czwórka” Józefa Chełmońskiego z pejzażem pełnym błota, w którym Krystyna Zachwatowicz utaplała wszystkie kostiumy. Ważny był także japoński teatr lalek Bunraku, gdzie niebagatelną rolę grają mroczne postaci.

„Nastazja Filipowna” (1977) oparta była na „Idiocie”. Nie będąc pewnym co do kierunku interpretacji Wajda zdecydował się na krok wcześniej niespotykany, czyli na otwarte próby z udziałem widowni. Jan Nowicki grający kupca Rogożyna powiedział: „Jeżeli spróbujemy z widzami, będziemy grać na pustej scenie”. Reżyser uznał te słowa za niemal prorocze. Ale publiczność biorąca udział w próbach stała się źródłem informacji o nieprzygotowanym przedstawieniu. Wtedy doszło do zdecydowanego zwrotu: spektakl nabrał ostatecznej formy w czasie nocnej improwizacji z udziałem Jana Nowickiego i Jerzego Radziwiłowicza. Andrzej Wajda dawał wyraz swojej akceptacji dzwoneczkiem, podczas gdy Maciej Karpiński notował uwagi o układzie tekstu. Tak powstała grana w sali prób sztuka o spotkaniu dwóch mężczyzn nad trupem kochanej przez nich tytułowej bohaterki, która była obecna wyłącznie w dialogach bohaterów. Wyjątkowy klimat tworzyły lampy naftowe i świecie.

W „Zbrodni i karze” (1984) w niemal kryminalnej psychodramie i zwarciu policjanta Porfirego Pietrowicza (Jerzy Stuhr) i mordercy Raskolnikowa (Jerzy Radziwiłowicza) Wajda szedł za pytaniem Dostojewskiego „Czy rzeczywiście trzeba iść drogą dekalogu?”. I odpowiadał, że tak. I tym razem nie poszedł jednak za akcją powieści, tylko skoncentrował się na istocie pojedynku pomiędzy dwoma bohaterami, czyli pokazaniu trzech długich rozmów ludzi „którzy mają do załatwienia jakąś sprawę”. Kluczem dla aktorów były szekspirowskie słowa Hamleta „Żeby być dobrym, okrutnym być muszę”. Kameralny spektakl grany był na scenie Starego Teatru, gdzie obecna była również publiczność. Jednak dzięki scenografii Krystyny Zachwatowicz raczej podglądająca, co się dzieje, a nie oglądająca wprost grę aktorów.

Krytyk stanu wojennego

W teatrze, tak jak w filmie, był twórcą mocno zaangażowanym w politykę. Zanim zobaczyliśmy „Dantona”, który w związku z postacią dyktatora Robespierre’a (Wojciech Pszoniak) kojarzył się nam z generałem Wojciechem Jaruzelskim, stanem wojennym i niszczeniem Solidarności – była „Sprawa Dantona” Przybyszewskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Andrzej Wajda rozegrał ją również wśród widzów. Także w Teatrze Powszechnym powstały „Rozmowy z katem” (1977).

W Teatrze Na Woli kierowanym przez Tadeusza Łomnickiego wystawił „Gdy rozum śpi” (1976) Antonio Vallejo. Rolę Goyi portretującego czas wielkiego terroru zagrał Łomnicki. „Emigranci” Mrożka byli obrazem klęski socjalistycznego projektu w Polsce. Krakowska „Antygona” z 1984 roku pokazywała zamordowanie Solidarności w stanie wojennym. W 1999 roku dla Teatru Telewizji wyreżyserował „Bigdzie idzie!” wg Kaden-Bandrowskiego. Spektakl był krytyczną oceną „wojny na górze”, polskich polityków i pracy Sejmu.

Innowacyjność spektakli Wajdy objawiła się również w „Zbiegiem lat, z biegiem dni” ponad ośmiogodzinnym maratonie teatralnym, który przypomniał Kraków przełomu XIX i XX wieku na motywach twórczości Bałuckiego, Kaden-Bandrowskiego, Przybyszewskiego, Zapolskiej, Struga. Dopiero potem powstał wspaniały serial telewizyjny.

Słynny spektakl telewizyjny „Noc listopadowa” z 1978 roku powstał po premierze w Starym Teatrze (1974). Pamiętamy go dzięki muzyce Zygmunta Koniecznego i kreacjom Jana Nowickiego (Wielki Książe Konstanty) i Jerzego Stuhra (Wysocki). Wajda, dla którego Wyspiański był niezwykle ważną postacią, na planie telewizyjnego widowiska miał szansę zrealizować jego ideę „dramatu miejsca” napędzanego architekturą i pejzażem Arsenału, Łazienek i Belwederu. Reżyser wydobył istotę polskiej tragedii poprzez postać Konstantego. Będąc Rosjaninem, który dobrze poznał Polskę, stał się on krytykiem polskiej słabości, niekonsekwencji i braku siły powstańców.

Żołnierz wyklęty

Teatralną karierę Andrzej Wajda rozpoczął od „Kapelusza pełnego deszczu” w Teatrze Wybrzeże w 1959 roku. Zbyszek Cybulski zagrał amerykańskiego żołnierza, który po powrocie z wojny w Korei uzależnia się od heroiny. Również w gdańskim Wybrzeżu Wajda w 1960 wystawił swojego pierwszego „Hamleta” z Edmundem Fettingiem.

„Hamlet (IV)” (1989) w Starym Teatrze zapisał się tytułową rolą Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej i pokazaniem świata bohaterów z perspektywy aktorskiej garderoby.
Andrzej Wajda był też reżyserem filmowego zapisu „Umarłej klasy” Tadeusza Kantora. Zrekonstruowany cyfrowo ukazał się niedawno na DVD nakładem Cricoteki i Narodowego Instytutu Audiowizualnego (NInA), gdzie wybitny artysta obchodził 90 urodziny podczas festiwalu „Wajdart”. W Kolekcji Teatralnej NInA (www.ninateka.pl) można obejrzeć „Makbeta” w reżyserii Wajdy ze Starego Teatru oraz fragmenty „Nocy listopadowej” i „Zbrodni i kary”.

Nie doceniany przez obecną władzę, wybitny artysta żartował, że był pierwszym reżyserem filmu o żołnierzach wyklętych („Popiół i diament) i mało co nie stał się jednym z nim. Szczęśliwie uniknął aresztowania i mógł opisać Polskę w filmach i teatrze.

Wspaniale dobrane obsady Wajdowskich filmów brały się również z pracy w teatrze. Na wiele lat przed dzisiejszymi eksperymentami, pracował w nieszablonowy sposób opierając się na improwizacji.

Ewangeliczne wieprze

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Teatr
Kamienica świętuje 15. urodziny!
Teatr
„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa
Teatr
Nie żyje Alicja Pawlicka. Aktorka miała 90 lat
Teatr
Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
Teatr
Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą