Na spadek liczby zatrudnionych wpływ miały nie tylko sezonowość – część osób i tak pracuje tylko w wybranych okresach roku – ale też skutki pandemii koronawirusa.
Latem 2020 roku koncern nie potrzebował tak wielu pracowników do obsługiwania klientów w wakacyjnych miejscach, co w latach poprzednich. Kiedy ograniczenia podróży były cofane, firma czasowo znów zatrudniała więcej ludzi. Niestety, z powodu kolejnych restrykcji, które dotknęły regiony narciarskie i ciepłe kierunki, jak Wyspy Kanaryjskie czy Egipt, ponownie trzeba było ograniczać zespół.
Rzecznik TUI wyjaśnia w rozmowie z dpa, że zmiany w liczbie zatrudnionych w firmach turystycznych są zjawiskiem normalnym. W okresach przed pandemią różnice wobec szczytu sezonu letniego dochodziły nawet do 15 tysięcy osób. Teraz, jak podaje dpa, do spadków przyczyniły się oczywiście skutki pandemii, a co za tym idzie redukcja programu wyjazdowego i zamknięcia hoteli, a także program oszczędności, który koncern musiał wdrożyć.
ZOBACZ TEŻ: Niemiecki TUI zawiesza call center dla agentów
Wcześniej prezes Grupy TUI Friedrich Joussen zapowiadał, że będzie musiał zwolnić 8 tysięcy osób, głównie dotyczyło to tych pracujących w wakacyjnych kierunkach. Na razie nie przewiduje dalszego redukowania zatrudnienia, bo wdrożone działania przyniosą od 2023 roku więcej oszczędności niż pierwotnie zakładano.
Trudna sytuacja koncernu przed pandemią i wpływ na jego finanse kryzysu wywołanego kotronawirusem spowodowały, że TUI korzystał już z trzech pomocy rządu i akcjonariuszy. W sumie sięgnęła ona 4,8 miliarda euro.