„Sztuczna rzeczywistość” w tytule wystawy nawiązuje wprost do cyklu zdjęć i filmu z połowy lat 70. Natalii LL, w których artystka dokonywała niekończącej się transformacji swego zmysłowego wizerunku z bananem. Było to w czasach przedcyfrowych. Montaż i nakładanie filmowych ujęć pozawalały jednak manipulować obrazem podobnie jak w wirtualnej rzeczywistości. Jej prekursorskie działania przypominają współczesne kreowanie wirtualnych wcieleń awatarów w grach komputerowych czy na forach internetowych.
Przedstawicielami sztuki przełomu lat 80. i 90. są Zbigniew Libera, Paweł Althamer i Katarzyna Kozyra. Obscenicze, inscenizowane fotografie Libery wyrażają sprzeciw wobec przemocy i zniewolenia. „Figurka” – rzeźbiarski autoportret Pawła Althamera – to przewrotne spojrzenie na klasyczną rzeźbę. A na filmowy „Casting” Katarzyny Kozyry składają się wypowiedzi śmiałków gotowych wcielić się w rolę artystki, bo pociąga ich prowokacyjność jej sztuki.
Najliczniejsza grupa obejmuje prace z ostatnich lat przedstawicieli różnych pokoleń, które odnoszą się do autoportretu i nowych technik reprodukcji. Możemy zobaczyć m.in. powiększone „Selfie” Krzysztofa M. Bednarskiego, pochodzące z jego profilu na Facebooku, na których artysta uwiecznił siebie w „gwiazdorskich” pozach. Zwielokrotnione selfie nie tyle potęguje prestiż, ile prześmiewczo pokazuje chwyty służące autokreacji.
Maurycy Gomulicki na „reklamowych” fotografiach z serii „Auto da-fe” o neonowych kolorach wciela się sam w popkulturowego idola, który pręży muskuły w modnych kombinezonach i dresach. Powiela pozy i gesty z filmów o superbohaterach i z sesji mody dla luksusowych magazynów. Robi to perfekcyjnie, choć z czytelnie kpiącą intencją.
Autoportrety, zwłaszcza selfie, budzą podejrzenia o narcyzm, ale artystom z reguły chodzi o coś więcej niż spoglądanie z samozadowoleniem w lustro sztuki. A nawet ci, którzy pozostają wierni najbardziej klasycznemu gatunkowi – malarstwu często czerpią inspiracje z nowych mediów. Obrazy Honoraty Martin, namalowane specjalnie na wystawę – autoportret z synem i płótno przedstawiające cierpienie ofiar Syrii – odwołują się zarówno do wizerunków Piety, utrwalonych w sztuce, jak i do współczesnej fotografii reportażowej.
Marcin Maciejowski wydaje się konkurować z fleszem cyfrowego aparatu, uwieczniając w komiksowo hiperrealistycznym malarstwie z pozoru bez selekcji wszystko. A Martyna Czech, tegoroczna absolwentka ASP w Katowicach, postępuje odwrotnie. Maluje swoje autoportrety w taki sposób, jakby stosowała killfile, czyli mechanizm eliminowania niechcianej korespondencji w sieci.