Zwykle myślimy o Claudzie Monecie jako o twórcy pejzaży, ogrodów, morskich wybrzeży, scen plenerowych, oddających zmienną grę światła i barw. Londyńska wystawa w National Gallery z ponad 75 obrazami sprowadzonymi z całego świata po raz pierwszy koncentruje się wyłącznie na architekturze.
Na dobrą sprawę pomysł takiego spojrzenia narzucał się sam. Obok malarskich impresji na temat ogrodu w Giverny za sztandarowe dzieła Moneta uważa się przecież różnorodne wersje katedry w Rouen.
Teraz mamy wyjątkową okazję stanąć równocześnie przed siedmioma jej wcieleniami, które inaczej mogłyby się nie spotkać, bo pochodzą z kolekcji odległych o tysiące kilometrów, od Bazylei do Bostonu.
W najwspanialszym wariancie monumentalna katedra w Rouen wydaje się mirażem powstałym ze słonecznego blasku. W innych bywa bardziej materialna, choć kolorystycznie równie niezwykła, np. spowita błękitnym cieniem. Architektura malarska Moneta jest konstrukcją wzniesioną nie z linii, ale z efektów świetlnych i rozedrganych pociągnięć farbą.
Katedra w Rouen w Normandii to był wielki eksperyment artysty z lat 1892–93, w efekcie którego powstało około 30 płócien oddających ulotność chwili. Monet obserwował fasadę katedry nie tylko w rozmaitych porach dnia i pogodzie od lutego do kwietnia, ale także pod zmiennymi kątami widzenia, wynajmując mieszkania w sąsiednich budynkach, czy instalując przenośną pracownię w sklepie.