Wystawa jest opowieścią o losach rodziny Herbstów, ważnych łódzkich przemysłowców. Głównymi bohaterami „Domu ze snów” są Aleksandra i Leon Herbstowie, którzy zamieszkali w pałacu na Księżym Młynie właśnie w latach 20. XX wieku. Leon (1880–1942), syn Matyldy i Edwarda Herbstów, pracował w rodzinnym przedsiębiorstwie — Zjednoczonych Zakładach K. Scheiblera i L. Grohmana.

– Nasze Muzeum, a dawny dom fabrykanta, jest specyficzną przestrzenią – przypomina Dorota Berbelska, współkuratorka wystawy, obok Magdaleny Michalskiej-Szałackiej. – Poprzednia ekspozycja głównie opowiadała o wieku XIX, czyli Matyldzie i Edwardzie. Teraz koncentrujemy się na obyczajowości i życiu codziennym ich średniego syna oraz synowej Aleksandry. Zamieszkali w tym domu na Księżym Młynie w latach 20. i dlatego w ten czas wpisujemy wystawę do istniejących wnętrz. Ekspozycja nie zmieni się oczywiście w stu procentach w stosunku do poprzedniej, bo wówczas zmiana wnętrza była kwestią ewolucji, a nie rewolucją – jak dziś często bywa. Wymieniano jedynie pewne elementy.

Na potrzeby wystawy wnętrza wypełniono strojami, bibelotami i przedmiotami codziennego użytku przywołującymi minioną epokę. Obiektów jest około 400. 300 z nich wypożyczył ze swojej kolekcji Adama Leja.

– Wprowadziłyśmy do wnętrza wiele przedmiotów, ale nie mebli, tylko różnych drobiazgów, przedmiotów codziennego użytku – mówi Dorota Berbelska. – Pojawiają się też kobiece i męskie stroje z tego czasu, buty, wiele rękawiczek i szali. Część z nich eksponowana jest na manekinach. Są cylindry, laska, filiżanki, karafki, puderniczki, wachlarze, damskie torebki, a także cygaretki – ważny rekwizyt w 20-leciu międzywojennym – wtedy właśnie panie zaczęły publicznie palić papierosy. Jest wiele tajemniczych przedmiotów – nieraz bardzo pięknych, chociażby jak kompakt dansingowy – rodzaj niedużego walca w kolorze zielono-malahitowym o średnicy około trzech centymetrów, długości – siedmiu, z wiszącym dzyndzlem i sznureczkiem do powieszenia na ręce. Rozkręca się go i jest w nim lustereczko, a pewnie i można włożyć do środka szminkę.

Kluczem do wystawy jest słuchowisko, które na podstawie scenariusza ekspozycji opracowanego przez kuratorki napisał Andrzej Bart. Nagranie z udziałem m.in. Grażyny Barszczewskiej, Olgierda Łukaszewicza i Ewy Dałkowskiej, zostało zrealizowane w Teatrze PR.
– Słuchowisko zostało wgrane do audioprzewodnika, który dostanie każdy zwiedzający na czas wędrówki po wnętrzach Pałacu – wyjaśnia Dorota Berbelska. – W każdym z pomieszczeń automatycznie włączać się będą dźwięki opowiadające o domownikach. W gabinecie widzów powita brzęk telefonu i fragmenty prowadzonej rozmowy. W innym z pokoi – salonie lustrzanym – panie gawędzić będą przy herbatce. Słychać będzie odgłosy domu.
– Trochę jakbyśmy podglądali i podsłuchiwali domowników, ale będą też się przewijać poważniejsze tematy jak prawa kobiet, czy problemy gospodarcze – dopowiada kuratorka.