Kto kogo zestrzeli: wyścig mocarstw w kosmosie

Waszyngton jest coraz bardziej zdenerwowany budową w Chinach i Rosji broni do zestrzeliwania satelitów.

Aktualizacja: 11.05.2016 21:31 Publikacja: 10.05.2016 19:00

Kto kogo zestrzeli: wyścig mocarstw w kosmosie

Foto: 123RF

– Przyszły konflikt może się zacząć lub rozszerzyć na kosmos – ostrzegł w „Washington Post" admirał Cecil Haney, szef amerykańskiego Dowództwa Strategicznego. Przypomniał, że już dziś Korea Północna z powodzeniem zakłóca satelity GPS, Iran kontynuuje swój program satelitarny, a zbrojne organizacje ekstremistyczne są w stanie zdobyć dostęp do technologii pozwalających im rozszyfrowywać informacje przesyłane przez satelity.

Największym jednak problemem z punktu widzenia USA są Rosja i Chiny. Oba państwa mają możliwości zniszczenia amerykańskich satelitów wojskowych będących obecnie uszami i oczami armii. Dzięki sputnikom amerykańskie wojska m.in. otrzymują informacje o pozycjach nieprzyjaciela, utrzymują łączność z oddziałami w odległych rejonach, a nawet naprowadzają na cel pociski rakietowe i bomby lotnicze.

Szczególnie zaniepokoiło Waszyngton wystrzeliwanie chińskich rakiet zdolnych osiągnąć bardzo dalekie orbity (ok. 40 tys. km od Ziemi), gdzie znajdują się amerykańskie sputniki wojskowe. Równie mocno zdenerwował Amerykanów jesienią 2014 roku rosyjski sputnik, który – na pierwszy rzut oka – stracił sterowność i przeleciał między dwoma sputnikami Intelsatu. Ale eksperci zaczęli wtedy podejrzewać, że Moskwa w ten sposób testowała możliwości manewrowe swoich satelitów i zaatakowania za ich pomocą urządzeń przeciwnika.

– Zbliżenie własnego sputnika do wrogiego zajmuje od kilku godzin do kilku tygodni w zależności od tego, co umie wasz satelita. Natomiast zestrzelenie urządzenia za pomocą rakiety odpalonej z Ziemi zajmuje tylko 10 minut – powiedział „Rz" moskiewski ekspert w dziedzinie kosmonautyki Igor Lisow.

Mimo to w Rosji opracowywano – przynajmniej teoretycznie – nową broń kosmiczną w rodzaju orbitalnych min czy sputników niszczycieli. – Teoretycznie to wystarczyłoby wyposażyć sputnik w karabin maszynowy, by zestrzelić wrogie urządzenie – wyjaśnia Lisow. Ekspert przypomniał, że w przeciwieństwie do Rosji to właśnie USA (jeszcze w 1985 roku) i Chiny (w 2007) niszczyły swoje satelity – choć za pomocą rakiet (USA – z samolotu, Chiny – z Ziemi). Pekin wprost poinformował, że testował swoje możliwości w kosmosie.

– Bardzo wiele krajów sprawdzało możliwości manewrowania swoimi sputnikami i zbliżania się do innych, nawet Szwecja: w celu remontu, uzupełniania im paliwa itd. – dodał Lisow. Z bliskiej odległości istnieje teoretyczna możliwość „oślepienia" sputników silnym impulsem elektromagnetycznym. Ale przestrzeń okołoziemska jest pilnie obserwowana przez wszystkie państwa mające swoje satelity, niepostrzeżone zbliżenie się do cudzego jest niemożliwe.

Rosyjska armia tymczasem zapowiada, że w 2017 roku otrzyma systemy przeciwlotnicze S-500 Prometeusz, które będą mogły zestrzeliwać satelity.

– Przyszły konflikt może się zacząć lub rozszerzyć na kosmos – ostrzegł w „Washington Post" admirał Cecil Haney, szef amerykańskiego Dowództwa Strategicznego. Przypomniał, że już dziś Korea Północna z powodzeniem zakłóca satelity GPS, Iran kontynuuje swój program satelitarny, a zbrojne organizacje ekstremistyczne są w stanie zdobyć dostęp do technologii pozwalających im rozszyfrowywać informacje przesyłane przez satelity.

Największym jednak problemem z punktu widzenia USA są Rosja i Chiny. Oba państwa mają możliwości zniszczenia amerykańskich satelitów wojskowych będących obecnie uszami i oczami armii. Dzięki sputnikom amerykańskie wojska m.in. otrzymują informacje o pozycjach nieprzyjaciela, utrzymują łączność z oddziałami w odległych rejonach, a nawet naprowadzają na cel pociski rakietowe i bomby lotnicze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia