Komisja wyborcza unieważniła wyniki marcowych wyborów na szefa miasta. Mało kto ma wątpliwości, że prawdziwą przyczyną unieważnienia nie jest nieprzestrzeganie procedur wyborczych, ale zwycięstwo kandydata opozycji z Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Ekrem Imamoglu.
Uzyskał 14 tys. głosów więcej niż były premier Binali Yildirim z rządzącej Turcją od 16 lat Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). To partia prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, który zaangażował się osobiście w kampanię wyborczą w Stambule.
W mateczniku
Licząca ponad 16 mln mieszkańców metropolia była jego matecznikiem. Tam jako burmistrz rozpoczynał ćwierć wieku temu wielką karierę polityczną i to tam tworzył struktury AKP – islamistyczno-konserwatywnego ugrupowania. – Kto wygrywa w Stambule, ten wygrywa w Turcji – lubił powtarzać w ostatnich latach.
Wynik tamtejszych marcowych wyborów AKP kontestowała od samego początku, powołując się na rzekome nieprawidłowości w szeregu okręgów wyborczych. Chodzi o to, że wbrew prawu członkami niektórych komisji wyborczych były osoby niebędące urzędnikami państwowymi. W końcu Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała o unieważnieniu elekcji, wyznaczając nowy termin na 23 czerwca tego roku.
– Jest to decyzja wzmacniająca naszą wolę rozwiązania problemu w ramach prawa i demokracji – oświadczył prezydent Erdogan.