We wtorek w Kijowie deputowana Rady Najwyższej Nadia Sawczenko spotkała się  z dziennikarzami. Wcześniej prokurator generalny Ukrainy oświadczył, że planowała zamach w budynku parlamentu. W najbliższych dniach na wniosek prokuratury deputowani mają podjąć decyzję w sprawie pozbawienia Sawczenko immunitetu.

Sawczenko tłumaczy, że "nigdy w Radzie najwyższej nie wybuchł by żaden granat, gdyby była tam chociaż jedna niewinna dusza". - Tak mogą działać tylko ludzie, którzy objęli władzę dzięki krwi na Majdanie - powiedziała.

Twierdzi, że to ona mogła paść ofiarą zamachu. - Zostałam uprzedzona, że administracja prezydenta wydała rozkaz mojej likwidacji, polecenie wydał Taranow (red. Andrij Taranow był zastępcą szefa administracji prezydenta. Koordynował działalność służb specjalnych. Zginął w 2016 roku) - oświadczyła Sawczenko. Twierdzi, że administracja prezydenta Poroszenki trzykrotnie planowała jej zabójstwo. Za każdym razem miała zostać poinformowana przez funkcjonariuszy ukraińskich służb specjalnych.

W ubiegłym tygodniu popularny portal Ukraińska Prawda, powołując się na źródło, informował, że Sawczenko wniosła do budynku parlamentu trzy granaty i pistolet. Miała zostać wyprowadzona z sali plenarnej przez innych deputowanych.