W środę po południu odbyło się pierwsze posiedzenie nowego niemieckiego rządu. Dokładnie 171 dni po wrześniowych wyborach. Składa się z 15 ministrów, po sześciu z SPD i CDU oraz trzech z bawarskiej CSU. Kobiet jest sześć plus pani kanclerz.
Nieco wcześniej na Angelę Merkel oddało swe głosy w Bundestagu zaledwie dziewięciu deputowanych więcej niż wymagana większość. Oznacza to, że co najmniej 35 posłów partii koalicji rządowej CDU/CSU oraz SPD nie głosowało na Merkel. Być może nawet więcej, gdyż nie sposób wykluczyć, że w tajnym głosowaniu uzyskała także poparcie niektórych deputowanych partii opozycyjnych. – To niezbyt obiecujący początek – komentują niemieckie media.
Zarówno skład, jak i program czwartego rządu Merkel nie są prostą kontynuacją obecnego gabinetu, który złożony był także z polityków SPD, CDU oraz bawarskiej CSU.
Socjaldemokraci mają w nowym rządzie znacznie silniejszą pozycję niż w poprzednim. Kierują tak prestiżowym resortem jak Ministerstwo Finansów, nie mówiąc już o Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Obejmuje je Heiko Maas, dotychczasowy minister sprawiedliwości. Krytykował w przeszłości Polskę za niedostatki praworządności. Biorąc pod uwagę tradycyjnie bardzo krytyczne stanowisko SPD wobec Polski, wzmocnienie pozycji socjaldemokratów w rządzie nie wróży dobrze relacjom z Polską.