Prokuratorzy wzięli się do pracy na wniosek Zrzeszenia Adwokatów Rosji. Do nich z kolei zwróciła się jesienią ubiegłego roku „grupa inicjatywna obywateli". Adwokaci nie poinformowali kto to jest, ale przyjęli od nich zlecenie.
22 sierpnia 1991 roku – po stłumieniu tzw. puczu Janajewa – tłumy manifestantów zebrały się wieczorem na Łubiance, przed siedzibą ówczesnego KGB (obecnie mieści się tam FSB). Rada Moskwy podjęła decyzję o usunięciu monumentu. Wkrótce pojawił się tam dźwig, pomnikowi Dzierżyńskiego zarzucono żelazną pętlę na szyję i ściągnięto w piedestału.
Ale sam pomnik nie został zniszczony. Wraz z innymi pamiątkami i pomnikami radzieckimi przeniesiono go do moskiewskiego parku „Muzeon", na brzegu rzeki Moskwy, w pobliżu Centralnego Domu Artysty. Stoi tam do dziś, prowokując komunistów i weteranów KGB, którzy cały czas domagają się, by wrócił na Łubiankę.
Obecnie tajemnicza „grupa inicjatywna" twierdzi, że według dostępnych dokumentów stołecznych władz pomnik formalnie cały czas stoi na Łubiance. Poprzez Zrzeszenie Adwokatów domagają się wydania go z „Muzeonu". „Gotowi są na własny rachunek przenieść go z powrotem, mają wystarczającą ilość środków transportowych, technicznych i aktywistów", poinformowało Zrzeszenie w specjalnym oświadczeniu.
W pobliżu miejsca, gdzie stał przed KGB Żelazny Feliks ustawiono jednak już „Kamień Sołowiecki", przywieziony z Wysp Sołowieckich, gdzie znajdowały się jedne z najcięższych, radzieckich łagrów.