Rzeczpospolita: Pana wywiad dla agencji Reutersa wywołał falę krytyki, gdyż w publikacji przeczytać można, że Polska jest otwarta na rozmowy z Wielką Brytanią ws. ograniczenia praw migrantów z UE na Wyspach, w zamian za pomoc Londynu w sprawie baz NATO w Europie Środkowej. MSZ od niedzieli dementuje te słowa. Co pan naprawdę powiedział?
Witold Waszczykowski: Takiej mojej wypowiedzi właśnie nie ma. To, co się ukazało, daleko odbiega od autoryzowanego wywiadu. To jest manipulacja i nadużycie. Być może bierze się ono stąd, że mówiłem, iż agenda w rozmowach z Wielką Brytanią jest bardzo szeroka, od benefitów socjalnych po bazy NATO. W związku z tym dziennikarze skrócili cały ten środek i wspomnieli, że są stałe bazy i benefity socjalne. One są, ale nie łączone.
Czyli żadnego dyplomatycznego dealu między Warszawą a Londynem nie ma?
Nie ma. Dziennikarze Reutera pytali mnie pięć razy o tę sprawę i pięć razy nie uzyskali takiej informacji, jaką zawarli w końcowej wersji swojego rzekomego wywiadu, gdzie jednoznacznie pokazywałem, że agenda rozmów z Wielką Brytanią jest bardzo szeroka. Od problemów zawartych w liście Davida Camerona, czyli reformy Unii Europejskiej, przez takie problemy, jak uchodźcy i imigranci w Europie, sankcje rosyjskie i przyszłość Ukrainy. W tej agendzie również pojawiają się takie kwestie jak status socjalny ludzi, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii. Pięć razy odpowiadałem: Polska nie zgodzi się na to, aby zaakceptować złamanie jednej z podstawowych wolności traktatowych Unii Europejskiej, czyli na zakwestionowanie swobodnego przepływu obywateli i mieszkańców UE. W wywiadzie nawet użyłem terminu, że to by oznaczało komplikacje dla strefy Schengen, otwarcie puszki Pandory oraz to, że inne kraje zaczęłyby zmieniać swoją politykę socjalną.
Jak więc wytłumaczy pan te nieścisłości w pańskim wywiadzie?