W artykule gościnnym na łamach lewicowo-liberalnego tygodnika opinii "Der Freitag" sytuację na Węgrzech i w Polsce analizuje Jan-Werner Müller, profesor politologii uniwersytetu w Princeton (USA).
Müller zwraca uwagę, że w odróżnieniu od Viktora Orbana na Węgrzech, PiS Jarosława Kaczyńskiego nie został wyposażony przez wyborców w większość umożliwiającą zmianę konstytucji, stąd wydawało się, że jego projekt IV RP nie ma szans na realizację w sposób legalny. "Jednak PiS udzielił Europie i światu lekcji, co możliwe jest nawet w ramach UE". Autor pisze o "demontażu Trybunału Konstytucyjnego" oraz o ostatniej reformie sądownictwa zatrzymanej w większej części przez weto prezydenta Andrzeja Dudy. "Jednak wiara w to, że PiS po prostu się podda, jest naiwna. Już w czasie ataków na Trybunał Konstytucyjny pod koniec posłużono się najbardziej tanimi trikami. Niepasujące władzy wyroki jeszcze niezależnego trybunału, które mogły jeszcze zapobiec demontażowi praworządności, zostały po prostu nieopublikowane i z punktu widzenia PiS nie zaczęły obowiązywać".
"Taniec pawia" Orbana
Niemiecko-amerykański naukowiec pisze, że podczas gdy Orban wykonywał na arenie międzynarodowej coś w rodzaju "tańca pawia" i po "trzech krokach autorytarnych do przodu cofał się przynajmniej pod presją o jeden krok do tyłu" rząd PiS lansuje nową "kulturę bezwstydu". Każda krytyka ze strony Brukseli jest bowiem odrzucana pod pozorem obrony suwerenności Polski. Do tego polskie władze "w sposób selektywny sięgają do porównań", by "swoim własnym autorytarnym inicjatywom nadać pozory niewinności". Jednak tylko "patrząc z osobna na te nowe instytucje wydają się zupełnie normalne. Ale jako całość tworzone przez Orbana i Kaczyńskiego państwo jest autorytarnym monstrum, stworzonym jakby przez Frankensteina" – pisze autor.
Zwraca on też uwagę na to, że we wszystkich państwach rządzonych przez populistów od Turcji Erdogana bo Wenezuelę Maduro likwidowany jest tam trójpodział władzy. "Populiści twierdzą, że oni i tylko oni reprezentują naród. Krytyka tych rządów ze strony niezależnych instytucji takich jak sądy może być zawsze odrzucana za pomocą demokratycznie brzmiącego argumentu. Oni, oburzają się populiści, są w końcu wybrani. A kto upoważnił sędziów, by przeciwstawiali się woli narodu?".
Ekskluzywizm i bezkompromisowość
Politolog zwraca też uwagę, że populiści "roszczący sobie prawo do moralnego i wyłącznego reprezentowania narodu" nie uznają prawa opozycji do reprezentowania narodu. Tymczasem "właściwe decyzje ustawodawcy opierają się na debacie z uznaną za alternatywę opozycją" – pisze autor, jako przykład podając jakość parlamentarnej debaty w Wielkiej Brytanii. "W Warszawie natomiast, mianowany de facto przez Kaczyńskiego marszałek Sejmu nakazuje wkroczenie na salę sił porządkowych, by zastraszyć opozycję i jej »zdradzieckie mordy«".