To będzie dziesiąty Tour de Ski, ale jubileusz obchodzić z fanfarami trudno, gdy trasy w Europie bez śniegu, a rywalizacja w Pucharze Świata sprowadza się do mistrzostw Norwegii obojga płci. Jednak Tour to Tour – przez dziewięć lat zyskał niezłą markę, a tej zimy, gdy nie ma mistrzostw świata ani igrzysk, jest szczytem sezonu.
Odbędzie się od 1 do 10 stycznia w Szwajcarii (Lenzerheide), Niemczech (Oberstdorf) i Włoszech (Toblach oraz Val di Fiemme). Liczy osiem etapów, po cztery techniką łyżwową i klasyczną; brak śniegu w Oberstdorfie wymusił w ostatnich dniach zmianę biegu łączonego na klasyczny, co Justynie Kowalczyk bardzo się spodobało.
Program jest zrównoważony: dwa dni sprintów, pięć dni startów na dystansach plus znany finał na Alpe Cermis, którego męka stanowi od lat wizytówkę Touru. Wiadomo, że cykl przynosi najlepszym znaczne zyski w Pucharze Świata – do zdobycia jest 400 punktów za końcowe zwycięstwo plus po 50 za każdy sukces etapowy.
Pula premii wynosi 640 tys. franków szwajcarskich. Na mistrzynię i mistrza czeka po 100 tys. franków, co jest kwotą znaczącą, także jeśli porównać z premiami w zwykłych zawodach PŚ – od 15 tys. za zwycięstwo do 250 franków za dziesiąte miejsce. W Tourze dochodzą nagrody etapowe po 3 tys. franków dla najlepszych, za wygranie klasyfikacji sprinterskiej (6 tys.) i jeszcze za pozycję lidera po każdym etapie (1 tys.). Tylko niektórzy pamiętają, że bywało lepiej – w początkowych latach organizatorzy chwalili się pulą przekraczającą milion franków, ale życie i ekonomia zweryfikowały te sumy.
W Tour de Ski biega się też dla sławy i w tej kwestii polskie narciarstwo reprezentowane przez wielką Justynę Kowalczyk ma się czym chwalić. Polska mistrzyni startowała od początku, to znaczy od zimy 2006/2007. Do 2013 roku zajmowała kolejno: 11., 7., 4., 1., 1., 1. i 1. miejsce. Dwa lata temu pamiętamy jej głośną rezygnację (ale też start z amatorami na Alpe Cermis), rok temu jeszcze mocniej wbiły się w pamięć dramatyczne chwile podczas finałowego etapu, cztery minuty utraty przytomności na końcowym podbiegu i krótki pobyt w szpitalu.