Zaczynają jak zawsze na Schattenbergschanze w Oberstdorfie, w okolicznościach znanych od lat: festyn piwny, parówki, muzyka ludowa i tłumy na skoczni, jeszcze większe wieczorem na rynku bawarskiego miasteczka.
Turniej ma już numer 65. – to brzmi dumnie, zwłaszcza jeśli porównać ze startem Pucharu Świata w zimie 1979 roku. Rocznicę, wedle wielu przewidywań, ma ozdobić zwycięstwo niezwykłego nastolatka ze Słowenii – 17-letniego Domena Prevca, którego media zdążyły już ochrzcić narciarskim akrobatą i skokową odmianą krążka frisbee.
Starsi bawarscy górale dobrze pamiętają, że bardzo młodzi mistrzowie to spora część historii skoków. Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer, Janne Ahonen i Toni Nieminen też wcześnie pokazali się światu.
Tym, co wyróżnia najmłodszego z braci Prevców, jest wyjątkowy styl skakania: agresywny, niebezpieczny, choć, wedle wielu obserwatorów, porywający. Austriacki trener Norwegów Alexander Stöckl mówi nawet o „braku genu strachu".
Słoweński chłopak dokłada do tego chłodną głowę, na razie nie przejmuje się rosnącą presją. Jeśli ma jakąś słabość, to jest nią małe doświadczenie i związany z tym brak stabilności skoków. Jednak cztery wygrane konkursy PŚ tej zimy, wyraźnie prowadzenie w klasyfikacji pucharowej oraz demonstrowana pewność siebie zrobiły z Domena Prevca głównego kandydata do końcowego sukcesu.