Zawody na Gross-Titlis-Schanze wreszcie przypomniały Kamila-mistrza z najlepszych lat. Był mocny, tak mocny, że oddał w sobotę cztery niemal perfekcyjne skoki, wygrał 34. konkurs Pucharu Świata, po raz 68. stanął na pucharowym podium. Engelberg lubi Polaka i Polak lubi Engelberg – w szwajcarskim ośrodku świetnie skacze od lat, dwa razy był trzeci, pięć razy drugi, w sobotę dołączył drugie zwycięstwo, po pierwszym z 2013 roku.
Sobota ze skokami na Gross-Titlis-Schanze zaczęła się planowo o 13.30. Najpierw obejrzano jedną serię treningową, w której od razu znakomitością był Stoch (138 m), a Ryoyu Kobayashi ledwie przeskoczył bulę. Zaraz potem ruszyły kwalifikacje, które w bardzo dobrym stylu wygrał Kraft (138,5 m) tuż przed polskim mistrzem olimpijskim (137). Kobayashi był piąty. Taka przygrywka do głównego konkursu musiała się podobać.
Pierwsza seria od razu wznieciła wszystkie tęsknoty za pierwszym polskim sukcesem indywidualnym tej zimy. Kamil Stoch skoczył najdalej, najładniej i znów aż 138 m. Kraft pozostał jego głównym rywalem – 134,5 m i 4,5 pkt. straty, na kolejnych miejscach byli Karl Geiger, Johann Andre Forfang i Daniel Huber. Japoński lider PŚ zajmował dopiero 11. pozycję. Wyżej, na ósmym miejscu pojawił się drugi z kadry Michala Doležala – Piotr Żyła. Kubacki – 16., Hula – 30. Kot i Murańka nie awansowali do serii finałowej.
Główne emocje drugiej serii rozpoczął dobry skok Ryoyu Kobayashiego, Japończyk zdołał wyprzedzić siedmiu rywali, ale najlepszej trójce nie dał rady. Wszyscy trzej skoczyli doskonale, ale tak naprawdę liczyli się tylko dwaj: Stoch i Kraft. 137,5 metra Austriaka kontra 136 m Polaka, warunki podobne, noty za styl także, wiatr również zbliżony. Po chwili napięcia można było się cieszyć: o 1,7 punktu więcej miał polski mistrz.
Był zatem suspens, były niespodzianki i ich skutki: nowym liderem PŚ jest od soboty Stefan Kraft, wyprzedził Kobayashiego. Lider polskiej drużyny awansował na piątą pozycję, tuż za Daniela Andre Tandego, który w sobotę nie zdobył żadnego punktu.