Johaug: Cień wciąż ciąży

Therese Johaug znów zwycięża, ale sympatii nie wzbudza. Aleksander Wierietielny i Justyna Kowalczyk odpowiadają za kobiecą reprezentację Polski.

Publikacja: 09.12.2018 18:18

Justyna Kowalczyk i Aleksander Wierietielny

Justyna Kowalczyk i Aleksander Wierietielny

Foto: Pawel Relikowski/Polska Press/Ea

Kiedyś to były dla miłośników talentu Justyny Kowalczyk i innych biegaczek ważne daty: koniec listopada – początek zimy z biegami w Finlandii, potem kolejne grudniowe przystanki Pucharu Świata, aż do wielkiego wydarzenia na przełomie roku – Tour de Ski. Następnie czekały mistrzostwa świata lub igrzyska.

Dziś, po trzech pucharowych weekendach, wypada odnotować – po 18-miesięcznej dyskwalifikacji z powodu stosowania maści do ust zawierającej clostebol do rywalizacji wróciła Therese Johaug. Mocna jak kiedyś i szczupła jak nigdy, lecz mimo zwycięstw jednak nie budząca wielkich emocji.

W Ruce Norweżka wygrała bieg na 10 km stylem klasycznym, w Lillehammer zwyciężyła dwa razy – na 10 km oboma stylami, w Beitostolen w minioną sobotę dodała wyraźny sukces na 15 km stylem łyżwowym, w niedzielę dołożyła świetną drugą zmianę w zwycięskiej sztafecie 4x5 km.

Pięć startów, pięć razy zdecydowanie najmocniejsza, pięć razy gładko powtarzała dziennikarzom, że czuje się niezmiernie szczęśliwa, mogąc wreszcie startować i być na podium, ale ani uśmiech towarzyszący tym słowom nie był przesadnie szeroki, ani radość po wygranych nie wydawała się spontaniczna.

Nawet po odkupieniu dopingowych win Johaug raczej nie będzie taką jak dawniej, wzorcową mistrzynią nart. Cień ciąży. Zainteresowanie jej startami w Norwegii jest wciąż duże, poza Norwegią już nie tak wielkie, nawet jeśli biegaczka powtarza, że znów wszędzie czuje wsparcie kibiców i nie zapomina im dziękować.

Przed otwarciem sezonu w Ruce trener Norweżek Ole Morten Iversen mówił, że spodziewa się mas ludzi zainteresowanych startem największej gwiazdy jego kadry i choć zdaje sobie sprawę z tego, iż niektórzy kibice jednak mogą nie być pozytywnie nastawieni do powrotu Johaug, nie dopuszcza myśli, że będą z nim związane jakieś przykre incydenty.

Ochroniarze nigdzie nie byli potrzebni, atmosfera wokół zwycięstw Johaug jest raczej letnia, choć nikt nie odmawia Norweżce uznania za odtworzenie wielkiej formy, może największej w karierze.

Słowa tych, którzy po zakończeniu kariery przez Marit Bjoergen i opuszczeniu na zawsze PŚ przez Justynę Kowalczyk przewidywali powrót do skandynawskiej rutyny w biegach pań – raczej się sprawdzają, choć dostrzegalne jest także nowe pokolenie Rosjanek próbujących dorównać Norweżkom i Szwedkom.

Może nie należy się dziwić, że rubryki sportowe nie tylko norweskich mediów nadal przynoszą wieści z pozasportowego życia Marit Bjoergen (w marcu legenda biegów narciarskich urodzi drugie dziecko), że dostrzegają dramat Amerykanki Kikkan Randall, która walczy z nowotworem piersi (mistrzyni olimpijska w sprincie drużynowym z Pjongczangu usłyszała diagnozę w lecie), że interesują się tymi, które – jak Kowalczyk – znajdują w sporcie nowe role.

Dla polskich kibiców Puchar Świata nie ma znaczenia z powodów oczywistych – bez pani Justyny te zawody nie mają smaku. Kiedyś pełne pikantnych starć z Norweżkami na trasie i poza nią, teraz po prostu są nam obojętne. Dr Kowalczyk – obecnie asystentka trenera Aleksandra Wierietielnego, z którym próbuje odbudować polskie kobiece biegi od postaw, jeszcze sama trochę trenuje.

Może pojawi się w sztafecie MŚ w Seefeld, może pobiega nieco więcej w maratońskim cyklu Visma Ski Classic – zaczęła tydzień temu od trzeciego miejsca w 28-kilometrowym prologu cyklu w Livigno, wciąż w zielono-czarnych barwach teamu z Włoch: Trentino Robinson Trainer.

Para Kowalczyk – Wierietielny wzięła się w kwietniu do przygotowania do wyczynowego biegania młodego pokolenia dziewczyn, uczymy się zatem nowych nazwisk: Urszula Łętocha (54. miejsce w Ruce), Monika Skinder (duży talent sprinterski), Agata Warło, Eliza Rucka, Iza Marcisz, Weronika Kaleta, Magda Kobieliusz.

Efekty pojawią się zapewne za kilka lat, na razie pierwszym celem tej grupy są udane starty w juniorskich MŚ (od 20 do 27 stycznia w Lahti), poza tym wiadomo: pilny trening wedle wzorców sławnej starszej koleżanki, zbieranie doświadczeń oraz punktów rankingowych w skromnych biegach pod szyldem FIS.

Następny przystanek PŚ jest w Davos. Zawody odbędą się 15 i 16 grudnia. Po nich tylko najwięksi polscy miłośnicy biegania zapewne rzucą okiem na Tour de Ski 2019. Nawet finałowa wspinaczka na Alpe Cermis nie jest dziś zachętą, tym bardziej że kilka poważnych kandydatek do zwycięstwa zapewne opuści te trudne zawody (Johaug też się zastanawia), by lepiej przygotować się do MŚ w Seefeld.

Emocjonować się, czy ktoś dogoni norweską mistrzynię po przejściach, czy może nie dogoni – na razie niełatwo. ©?

Kiedyś to były dla miłośników talentu Justyny Kowalczyk i innych biegaczek ważne daty: koniec listopada – początek zimy z biegami w Finlandii, potem kolejne grudniowe przystanki Pucharu Świata, aż do wielkiego wydarzenia na przełomie roku – Tour de Ski. Następnie czekały mistrzostwa świata lub igrzyska.

Dziś, po trzech pucharowych weekendach, wypada odnotować – po 18-miesięcznej dyskwalifikacji z powodu stosowania maści do ust zawierającej clostebol do rywalizacji wróciła Therese Johaug. Mocna jak kiedyś i szczupła jak nigdy, lecz mimo zwycięstw jednak nie budząca wielkich emocji.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika