Rz: Lubił pan Kuusamo?
Adam Małysz: To fajne miejsce. Ruka to jedyna górka w okolicy. Zawsze w tym terminie panuje tam prawdziwa zima. Dużo śniegu, no i niesamowite renifery biegające wolno po okolicznych lasach, zaglądające przez okna do pokoju.
I wiatr psujący zawody...
Tak, konkursy na skoczni Ruka kojarzą mi się także z przekładaniem prób, czekaniem i wiatrem. Mieliśmy swego czasu teorię, że to skoczkowie przyciągają tam mocny wiatr. Gdy tylko pojawialiśmy się w Kuusamo, zaczynało dąć. Przestawało, gdy spakowani jechaliśmy na lotnisko. Gdy trenerem był Heinz Kuttin, więcej skakaliśmy na nartach zjazdowych i malutkiej, zbudowanej własnoręcznie skoczni z ubitego śniegu, niż na właściwym obiekcie.
Dziwią pana wstrzemięźliwe zapowiedzi trenera Stefana Horngachera?