Skocznia im. Adama Małysza bez kibiców robiła dziwne wrażenie, ale przynajmniej skoki wyglądały jak zawsze. Serie próbne i kwalifikacje nawet w nowej, koronawirusowej rzeczywistości przyniosły jednak wyniki, które nikogo nie zdziwiły – mocni pozostali mocni, układ sił znany od lat nie zmienił się wiele.

Oznaczało to, że Polacy także pozostają wśród najlepszych, ale i inni nie przespali lata. Skok kwalifikacyjny Stocha był jednak zdecydowanie najdłuższy i najładniejszy, 132 m w nienagannym stylu dało polskiemu mistrzowi zdecydowane zwycięstwo. Sato skoczył 129 m, Eisenbichler 129,5 m.

Niezłe próby mieli także Dawid Kubacki (123,5 m – 5. miejsce) i Piotr Żyła (121,5 m – 10.). Klemens Murańka lepiej spisał się w seriach treningowych, ale wieści, że dobrze skacze też nie są chyba przesadzone. Aleksander Zniszczoł, Andrzej Stękała, Paweł Wąsek, Jakub Wolny, Stefan Hula, Tomasz Pilch i Maciej Kot zrobili swoje, odpadł tylko debiutant – Jarosław Krzak. Może mówić jednak że w dobrym towarzystwie mistrza olimpijskiego Simona Ammanna.

W sobotę, zgodnie z programem PŚ w Wiśle, o 16. zaplanowano pierwszy konkurs drużynowy. Trener Michal Doležal postawił na czwórkę: Żyła, Murańka, Kubacki i Stoch. Do konkursu zgłosiło się 9 ekip, oprócz Polski mocni wydają się jak zawsze Niemcy (Constantin Schmid, Pius Paschke, Karl Geiger i Eisenbichler) nawet bez Severina Freunda i Andreasa Wellingera.

Także Austria ma sprawdzoną czwórkę bez Gregora Schlierenzauera: Michael Hayboeck, Philipp Aschenwald, Daniel Huber i Stefan Kraft. Norwegia to Robert Johansson, Marius Lindvik, Daniel Andre Tande i Halvor Egner Granerud, ponadto wystartują: Japonia, Słowenia, Rosja, Czechy i Szwajcaria.