Otwarcie turnieju Raw Air 2019 na wzgórzu Holmenkollen miało w zasadzie tylko jednego bohatera. Ku radości króla Norwegii był nim Robert Johansson, który najpierw wygrał kwalifikacje, potem, bijąc rekord skoczni (144 m), dał reprezentacji sukces w sobotnim konkursie drużynowym, wreszcie w niedzielę zwyciężył indywidualnie i zbudował znaczną przewagę w klasyfikacji turniejowej.
Próbują walczyć z Norwegiem Stefan Kraft (drugi w niedzielę), Marcus Eisenbichler i Ryoyu Kobayashi, ale na razie ich wysiłek niknie w cieniu wyczynów wąsatego skoczka. Japończyk, choć w niedzielę był piąty (za Johanssonem, Kraftem, Peterem Prevcem i Phillipem Aschenwaldem), to punktów PŚ mu wystarczyło, by zdobył pewność, że za dwa tygodnie w Planicy odbierze wielką Kryształową Kulę.
Kamil Stoch – najlepszy z Polaków – był 13. Rachunki się zgodziły: na pięć konkursów indywidualnych przed wielkim finałem PŚ traci do Kobayashiego 500 punktów. Tej różnicy nie odrobi, nawet gdyby Ryoyu opuścił wszystkie zawody (przy równiej liczbie punktów decyduje liczba zwycięstw – Japończyk ma ich 11).
Tradycja dobrego skakania Polaków w Olso/Holmenkollen nie wróciła, choć sukcesy Johanssona mogły przypomnieć kibicom, że kiedyś wygrywał tam bardzo często inny człowiek z wąsem – Adam Małysz.
Tym razem żaden z szóstki Polaków nie pokazał wybitnej formy. Po skokach drużynowych na krótko w pierwszej dziesiątce Raw Air pojawił się Dawid Kubacki, ale co wtedy zyskał, stracił w niedzielę. Jeśli kogoś trochę chwalić, to tylko Jakuba Wolnego, który nie jest już tym czwartym do drużyny – bywa teraz trzecim lub drugim.