Skoro sędziowie przerwali rywalizację po pierwszej serii, to lider klasyfikacji Raw Air Robert „Latający wąs" Johansson skoczywszy przy korzystnym podmuchu aż 144 m, zdecydowanie powiększył przewagę w turnieju. Wyprzedza Ryoyu Kobayashiego o 16,2 pkt. i Markusa Eisenbichlera o 24,7 pkt.
Roszady w tej klasyfikacji były znaczne: wicelider Kamil Stoch zepsuł próbę (tylko 112 m) i spadł na 11. pozycję i traci do lidera już ponad 50 punktów, ale poprawili się Dawid Kubacki – awansował z 19. na piąte miejsce oraz Piotr Żyła z 23. na 18. Jakub Wolny stracił trzy pozycje i jest 12.
Konkurs oglądało się z trudem, nawet wtedy, gdy Polacy skakali nieźle. Emocje tworzył wiatr, czyli po trosze przypadek. Zamiast święta skoków drużynowych (okazją był jubileusz – setny taki konkurs w Pucharze Świata), trzeba było niepokoić się o zdrowie skoczków, bo upadki też się zdarzały.
Wystartowało 10 drużyn. Polacy zaczęli dobrze, Żyła miał drugi wynik w grupie za Niemcem Karlem Geigerem. Wolny, zważywszy okoliczności – długie czekanie na skok i pięć wejść na belkę – też spisał się dobrze, choć drużyna po jego próbie spadła na czwarte miejsce.
W trzeciej serii bogowie wiatrów na wzgórzu Holemnkollen postanowili rozegrać swoje zawody – Mariusa Lindvika ponieśli na 135,5 m i tam mocno przygnietli do zeskoku. Upadek. Za chwilę to samo przeżył Stephan Leyhe, tylko upadek miał groźniejszy, bo głową w przód. Na szczęście wielkich obrażeń lekarze nie stwierdzili. Za to Kubacki skoczył znakomicie – 133 m, świetne lądowanie i wysoka nota (potem okazało się, że czwarta w całym konkursie) i Polska objęła prowadzenie.