My żyjemy głównie skokami, ale pozycja konkurencji alpejskich wśród sportów zimowych jest bardzo mocna. W Aare, małej szwedzkiej miejscowości (1400 stałych mieszkańców), MŚ odbędą się trzeci raz. Pierwsze były w 1954 roku, w czasach, gdy gwiazdami szusów i christianii byli Norweg Stein Eriksen, Austriak Christian Pravda i Szwajcarka Ida Schöpfer.
Drugie dopiero w 2007 roku, gdy liczne inwestycje robione na fali sukcesów Ingemara Stenmarka całkowicie odmieniły ośrodek. Wtedy najważniejsze medale zdobywali Szwedka Anja Pärson i Norweg Aksel Lund Svindal, ale dała się już zauważyć młoda Amerykanka Lindsay Kildow (dziś Vonn), startowały jeszcze znakomite Austriaczki Renate Götschl, Marlies Schield i Nicole Hosp.
Aare zapracowało na alpejską sławę, organizując również setkę zawodów Pucharu Świata. Od 4 do 17 lutego kibiców narciarstwa alpejskiego ma przyciągnąć na trybuny i przed telewizory kolejna generacja znakomitych sportowców, której liderami są Mikaela Shiffrin i Marcel Hirscher.
Amerykanka pokazuje, że granicą jej możliwości jest tylko niebo: ma już 13 zwycięstw pucharowych jednej zimy (56 w karierze), po kolei poprawia osiągnięcia legend. W MŚ wygrywała slalom trzy razy, w Schladming (2013), Vail/Beaver Creek (2015) i Sankt Moritz (2017). Jedyną, która czasem dorównuje jej na stokach, jest obecnie Słowaczka Petra Vlhova, żywy dowód, że w Tatrach też da się wykształcić mistrzynię alpejską.